Wątpić jest rzeczą ludzką. Podobnie jak mylić się czy upadać. Czy trwać w zwątpieniu, podobnie jak w błędzie, jest rzeczą diabelską?
Zwątpienie leży ponoć u podstaw wszelkiej nauki. Aby zacząć zadawać pytania o otaczającą rzeczywistość, człowiek musiał najpierw zakwestionować swoją dotychczasową wiedzę na jej temat. „Dlaczego istnieje raczej coś niż nic?” – tak zaczęła się filozofia. Decydujące znaczenie w historii fizyki miało słynne jabłko, które, spadając z drzewa na ziemię, zasiało w głowie Newtona wątpliwości co do dotychczasowego poglądu naukowców na zjawisko grawitacji. Nie o filozofię jednak ani o fizykę chodzi, gdy mowa o uczynku miłosierdzia „wątpiącym dobrze radzić”. Załóżmy w tym odcinku naszego wielkopostnego cyklu, że mowa jest w nim o wątpieniu w odniesieniu do świata wartości (a nie zjawisk fizycznych czy teorii socjologicznych), w tym wiary. A zatem o tych, którzy po wielu latach małżeństwa wątpią, czy ten, któremu ślubowali, był aby na pewno właściwym wyborem (wątpienie co do miłości); albo o tych, którzy po kilkuletnim posługiwaniu kapłańskim „wypalają się” i pytają, co dalej (wątpienie co do powołania), lub przytłoczonych poczuciem bezsilności wobec przeciwności losu, zastanawiających się, czy powinni żyć dalej (wątpienie co do sensu życia). Przede wszystkim jednak o tych, którzy uwierzyli w Boga, ale splot okoliczności sprawił, że zaczęli wątpić w Jego istnienie lub w Jego sposób objawienia siebie człowiekowi i konsekwencje tego objawienia (wątpienie co do prawd wynikających ze słów Pisma Świętego, nauczania Kościoła, czyli po prostu prawd wiary).
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Adam Pawlaszczyk