Bogu dobrze współpracuje się z kobietami

Św. Paweł pisał, że kobiety mają być poddane mężom, że nie wolno im w Kościele nauczać, że mają milczeć na kościelnych zgromadzeniach. Co na to dr Maria Miduch, specjalistka w dziedzinach teologii biblijnej i języka hebrajskiego, wykładowczyni kościelnych uczelni?

Jarosław Dudała: Św. Paweł pisał do Koryntian: "Kobiety mają na zgromadzeniach milczeć. (...) A jeśli pragną się czegoś nauczyć, niech zapytają w domu swoich mężów. Nie wypada bowiem kobiecie przemawiać na zgromadzeniu". A do Tymoteusza pisał: "Nauczać zaś kobiecie nie pozwalam ani też przewodzić nad mężem". Co Pani na to jako chrześcijanka, biblistka i kobieta?
Dr Maria Miduch:
To, że jestem biblistką, ratuje mnie, bo nauczyłam się, że na Pismo Święte nie można patrzeć wyrywkowo. I że zanim zapytam, co to dla mnie znaczy, muszę się najpierw zapytać, jaki był kontekst takiej wypowiedzi: do jakiego środowiska, w jakiej sytuacji autor kieruje takie a nie inne słowa. Tu kontekstem jest konkretna wspólnota chrześcijańska, która ma taki czy inny problem.

Jaki problem?
W gminie korynckiej były duży problem z pogańskim sposobem pojmowania proroctwa. Z autorytetem prorokiń działających w pogańskich świątyniach. To one narzucały w nich kierunek  kultu. Prymat kobiety był w tamtym środowisku kojarzony jednoznacznie z pogańskimi świątyniami i kobietami o dość wątpliwej reputacji. To tłumaczy, dlaczego akurat do tej gminy Paweł kieruje takie słowa.
A poza tym, wgryzienie się w grecki oryginał tego tekstu też nam coś objawia: zauważmy, że kiedy Paweł mówi: "nie pozwalam jej mówić", używa greckiego czasownika "laleo" λαλεω, który może także oznaczać: "mówić bez ładu i składu, plotkować". Zaręczam, że zakaz plotkowania i mówienia bez ładu i składu powinien dotyczyć także mężczyzn w Kościele, bo i im się to zdarza.
Ponadto, skoro znam Ewangelię i wiem, kogo pierwszego Jezus czyni odpowiedzialnym za głoszenie dobrej nowiny o zmartwychwstaniu [kobiety, które jako pierwsze przyszły do pustego grobu], to mogę spokojnie przebrnąć przez teksty pawłowe.

U św. Pawła (w Liście do Galatów) też stwierdzenie, że "nie ma już kobiety ani mężczyzny".  Jest tam zresztą więcej takich par: nie ma Żyda ani Greka, nie ma niewolnika ani wolnego. Co to dokładnie znaczy?
Moim zdaniem, ten tekst oznacza, że nie ma już różnicy w godności. Nie ma różnicy w pozycji wobec Pana Boga. Paweł nie znosi niewolnictwa (w sensie: nie burzy zastanego porządku prawnego), ale pisze, że niewolnik i wolny mają tę samą godność. Tak samo nie znosi płci, ale zauważa, że przed Panem i kobieta, i mężczyzna mają tę samą godność.

Napisała Pani książkę o kobietach w Biblii ("Kobiety, które kochał Bóg"). Wbrew powierzchownemu rozumieniu tekstów, które przytoczyłem na początku, kobiety te odegrały ważną rolę w historii zbawienia.
Bardzo ważną rolę! Gdybyśmy przejrzeli Stary Testament pod kątem bohaterek kobiecych, to zauważylibyśmy, że przez ich historie Pan Bóg upomina się o miejsce właściwe kobiecie.

Jakie to miejsce?
Zacznijmy od tego, że Biblia jest jakby wypisem ludzkiej historii – to nie jest historia idealna. Ale w tym zapisie ludzkiej historii widzimy punkty, w których Pan Bóg pokazuje: "Nie, nie, nie! Nie w ten sposób!"
Po pierwsze, Pan Bóg pokazuje, że dla niego nie ma różnicy i że nie będzie działał tylko z mężczyznami albo tylko z kobietami. Absolutnie nie! Pokazuje, że jeśli On ma jakiś plan i widzi w nim kobietę, to choćby kultura, w której się znalazła i okoliczności zewnętrzne mówiły: "nie, to nie jest miejsce dla kobiety", to nie ma żadnych powodów, żeby kobiety tam nie było. Często posyła kobiety do zadań, które w tamtej kulturze i środowisku wydawałyby się zadaniami męskimi. Ale On nie ma z tym problemu. I – jak widać w całej historii zbawienia – dobrze Mu się z kobietami współpracowało.

Na przykład?
Weźmy np. królową Esterę. Zadanie, jakie jej zleca, ludzie o zdrowych zmysłach zleciliby raczej doradcy królewskiemu, jakiemuś wysoko postawionemu wojskowemu, któremu król ufa. Kobieta w tamtych realiach miała siedzieć w haremie, pięknie wyglądać i ewentualnie dać królowi dziecko. I tyle. Ale Pan Bóg ma dla Estery zupełnie inne plany. Mówi: "Ty odwrócisz wyroki króla". To jest coś, co nie jest kobiecą robotą w tamtych czasach. Ale jak Pan Bóg chce i ją do tego zaprasza, to jej misja kończy się powodzeniem.

A Debora?
Debora jest sędzią nad Izraelem i prorokinią. To do niej mężczyźni przychodzą po radę. Przychodzi po nią także Barak. Mówi, że nie wyjdzie ma pole bitwy, jeśli Debora nie pójdzie razem z nim. To coś niespotykanego w tamtych czasach. Kobieta na polu bitwy?! A jednak okazuje się, że to jest rola, jaką przewidział dla niej Pan Bóg.

A w Nowym Testamencie?
Tu spotykamy Miriam z Nazaretu. Ona w biblijnym przekazie bardzo odbiega od obrazu, jaki sobie uczyniliśmy: Maryi, która ze spuszczonymi oczami i złożonymi rękami przyjmuje wolę Bożą. Postać Maryi jest niezrozumiana, bo czytamy ją przez naszą kulturę. Tymczasem Ona była postacią rewolucyjną, jak na owe czasy. Weszła w dialog z aniołem, chciała zrozumieć, co się dzieje. To jest wiara myśląca. Wiara, która szuka zrozumienia. Jest moment, w którym dociera do tajemnicy – i OK, akceptuje, że Pan Bóg jest tajemnicą – ale to nie zwalnia Jej z myślenia.
Potem jest Jej wyprawa do Elżbiety. To było złamanie schematów kulturowych. Jako żona Józefa powinna przebywać blisko swojego męża i wspierać go w budowaniu ich wspólnego domu. Nie ma mowy, żeby oddaliła się od niego na dłuższy czas. A jednak podejmuje decyzję, że chce spędzić ten czas z inną kobietą, która – tak jak Ona – rozumie Boże cuda. Sama o tym decyduje.
Zresztą, ciekawe jest, że anioł przychodzi do Maryi porozmawiać o planie, jaki ma dla Niej Bóg, mimo, że w tamtej kulturze o życiu całej rodziny, a także o życiu żony (życiu religijnym, duchowym, społecznym) decydował mąż. Pan Bóg się do tego nie dopasowuje.
Pan Bóg uzgadnia to z kobietą, z Maryją.

Jak dziś w Kościele traktowana jest kobieta? W sposób, który Pani teraz opisała czy w duchu płytkiej interpretacji biblijnych cytatów, które przytoczyłem na początku?
Jest bardzo różnie. Pracując w środowisku kościelnym kilkanaście lat, spotkałam się z bardzo skrajnymi reakcjami na to, że jestem kobietą, kobietą teologiem, wykładającym w seminariach duchownych. Są reakcje pozytywne – muszę powiedzieć, że pracuję jako wykładowca w seminariach zakonnych i widzę w nich wyraźną akceptację. Radość z tego, że kobieta jest tą, która uczy. Tą, która dzieli się swoją wiarą. I jest to naturalne. Ale spotykam się też z sytuacjami jakiegoś niedowierzania, może trochę nawet dyskryminacji w środowiskach kościelnych: no bo przecież nie jestem księdzem, nie jestem mężczyzną, więc trzeba patrzeć trochę podejrzliwie na kogoś, kto chce nauczać, chce dzielić się swoją wiarą w tej przestrzeni. Myślę, że, niestety, dużo jeszcze czasu musi upłynąć, zanim to się zmieni, ale mam nadzieję, że będzie coraz lepiej.

Zobacz i rozwiąż QUIZ:

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Jarosław Dudała