Doświadczenie poczucia bezpieczeństwa jest jedną z najbardziej podstawowych potrzeb ludzkich. Dziecko, któremu rodzice nie zapewniają bezpieczeństwa, wyrasta zazwyczaj na zalęknionego dorosłego, a niepewność swoją może taki dorosły maskować agresją.
Piszę te słowa w chwili, gdy prezydent Stanów Zjednoczonych przemawia w Kijowie, gdzie złożył niezapowiedzianą i trzymaną w wielkiej tajemnicy wizytę. Mija rok od czasu, gdy rozpoczęła się wojna, na temat możliwych zamysłów Władimira Putina napisano całe tomy, a Joe Biden w swoim przemówieniu komentuje właśnie: „Bóg jeden wie, co on w ogóle myśli”.
Co myśli agresor, który odpowiada za cierpienie tysięcy ludzkich istnień? Jak zdeprawowany musi być umysł tworzący iluzje własnej wielkości kosztem cudzego nieszczęścia? Historia takich przypadków zna wiele, XX wiek niechlubnie do niej przeszedł z tego właśnie powodu, a prób ich racjonalnego wytłumaczenia policzyć się nie da. Jedno jest pewne: ogon diabła zawsze zamiata najmocniej tam, gdzie ludzie chcą go słuchać. Niekoniecznie wierząc w jego istnienie, co mu zapewne nie przeszkadza. Rok już upływa od chwili, gdy postanowił pozamiatać za naszą wschodnią granicą, dlatego w bieżącym numerze „Gościa” przypominamy najważniejsze fazy tego konfliktu, który „trwale zmienił nasz świat”, jak napisał Andrzej Grajewski („Na wyczerpanie”, ss. 24–26), zauważając: „21 lutego 2022 r. prezydent Rosji Władimir Putin wystąpił z orędziem, w którym zapowiedział uznanie niepodległości dwóch separatystycznych parapaństw stworzonych w 2014 r. na okupowanej przez Rosję części ukraińskiego Donbasu (…). 24 lutego zaś obwieścił »rozpoczęcie specjalnej operacji wojskowej«. W Kijów i inne miasta Ukrainy uderzyły rosyjskie rakiety, a na jej terytorium wkroczyły wojska agresora”.
Diabelska strategia zazwyczaj posługuje się krzywym lustrem, żeby wytłumaczyć się z agresji i krzywdzenia innych. Imperialistyczne zapędy wystarczy wymienić na „poczucie własnego bezpieczeństwa”, żeby atakując, niby się bronić. Ale nie stwierdzam tu przecież niczego nowego. Kwestia poczucia bezpieczeństwa przypomina się bardziej z innej przyczyny. Otóż pierwszy odcinek naszego tegorocznego cyklu wielkopostnego poświęcony jest uczynkowi miłosierdzia: „grzesznych upominać”. Zdaje się, że mamy z tym niemały problem, upominać nie potrafimy, nie chcemy, boimy się; przyjmowanie napomnień również nie przychodzi nam łatwo. Wydaje mi się, że jest tak właśnie z powodu braku poczucia bezpieczeństwa, zarówno kiedy nas napominają, jak i wtedy, kiedy my napomnieć powinniśmy. Bo tylko wtedy napominamy po chrześcijańsku, gdy osoba upominana wie, że robimy to z miłości do niej, troszcząc się o nią, czy wręcz – jak stwierdził o. Przemysław Ciesielski („Walczę o ciebie!” – ss. 20–22) – o nią walcząc. Bez osądzania i wydawania wyroków („jesteś taki a taki”). W czasach mody na wzajemne wyzywanie się i wytykanie błędów innym, zwłaszcza publicznie, pora dokonać właściwego rozróżnienia: kto chce innym jedynie przyłożyć, a kto chce walczyć o prawdziwe dobro.
ks. Adam Pawlaszczyk Redaktor naczelny „Gościa Niedzielnego”, wicedyrektor Instytutu Gość Media. Święcenia kapłańskie przyjął w 1998 r. W latach 1998-2005 pracował w duszpasterstwie parafialnym, po czym podjął posługę w Sądzie Metropolitalnym w Katowicach. W latach 2012-2014 był kanclerzem Kurii Metropolitalnej w Katowicach. Od 1.02.2014 r. pełnił funkcję oficjała Sądu Metropolitalnego. W 2010 r. obronił pracę doktorską na Wydziale Prawa Kanonicznego UKSW w Warszawie i uzyskał stopień naukowy doktora nauk prawnych w zakresie prawa kanonicznego.