O Bogu, który był z nami nawet w drugiej połowie meczu z Austrią, z Przemysławem Babiarzem rozmawia Marcin Jakimowicz.
Przemysław Babiarz - Dziennikarz sportowy TVP. Studiował teatrologię na UJ, a potem na Wydziale Aktorskim PWST. Przez trzy lata był aktorem Teatru Wybrzeże w Gdańsku.
Marcin Jakimowicz: Na swym blogu pisze Pan o aborcji, słuchaniu „odgórnych” poleceń. Nie boi się Pan, że niebawem przeniosą Pana do redakcji programów katolickich i każą komentować parafiady, a nie mistrzostwa Europy w pływaniu?
Przemysław Babiarz: – Nie, nie boję się (śmiech). Dziennikarz sportowy, który zajmuje się również tematyką katolicką, to ciekawostka. Gdybym zaczął się tym parać na co dzień, nie miałoby to już elementu niespodzianki. A myślę, że sprawy święte docierają do ludzi jako święte, gdy bierze się ich z zaskoczenia.
Bierze Pan ludzi z zaskoczenia. W wywiadach używa Pan słów „Bóg”, a nawet, o zgrozo, „Anioł Stróż”. Kiedy zdecydował Pan się wyjść z cienia?
– Nigdy nie chciałem pozostawać specjalnie w cieniu. To znaczy nie ukrywałem tego, że jestem człowiekiem wierzącym. Jeden z moich przyjaciół szepnął przed laty: Wiesz, to chyba niedobrze, że tak często przyznajesz się do związków z Kościołem…
Koledzy nie żartowali, że z „Przemkiem to się źle jeździ na materiał, bo spodnie na kolanach się przecierają”?
– Aż tak źle nie było, bo jestem człowiekiem dyskretnym. Początkowo, gdy wyjeżdżaliśmy na jakieś mistrzostwa, w niedzielę wymykałem się cichaczem do kościoła. Ale gdy zauważyłem, że niektórzy kumple też biegali na Msze, zaproponowałem: A może pójdziemy razem? Jak na dłoni widzę, że tak jak prawda czyni człowieka wolnym, tak ukrywanie się powoduje, że coraz bardziej zamykamy się w skorupie lęków. Każdego dnia potrzebuję nawrócenia, to jasne. Tylko, widzi pan, ja nigdy nie uciekałem od Kościoła. Można znaleźć w moim życiorysie sporo, ale nie mogę powiedzieć, że kiedykolwiek utraciłem wiarę czy przestałem praktykować.
Wiele osób mówi o Bogu. Ale ilu ludzi z telewizji jest w stanie podpisać się pod hasłem, które powstało po procesie z Alicją Tysiąc „wszyscy jesteśmy Gancarczykiem”? Pana nazwisko otwierało tę listę…
– Bez wahania podpisałem się pod akcją. A otwieram listę, bo moje nazwisko zaczyna się na literę „b”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
rozmowa z Przemysławem Babiarzem