Polska, będąca niedawno obiektem szyderczych oskarżeń ze strony unijnych biurokratów, jest teraz wiodącą siłą w Europie - pisze w sobotę na łamach dziennika "Daily Telegraph" Ivor Roberts, były ambasador Wielkiej Brytanii w Jugosławii, Irlandii i we Włoszech.
Jak wskazuje, jeszcze nie tak dawno temu Polska była uważana za problematyczne dziecko w UE, którego trybunał konstytucyjny orzekł, że fundamentalne części prawa UE nie są ważniejsze od jego krajowej konstytucji. "Jakże inaczej jest teraz, gdy Polska przyjęła rolę bastionu zachodniej obrony - kluczowego narodu na pierwszej linii walki z Rosją Putina. Warszawa niezmiennie jest na czele we wspieraniu Kijowa: dyplomatycznie, militarnie, ale i moralnie, bo ma do czynienia z największą liczbą ukraińskich uchodźców" - podkreśla Roberts.
Komentując dyplomatyczną ofensywę Andrzeja Dudy w celu zwiększenia pomocy dla Ukrainy, ocenia, że czwartkowe i piątkowe rozmowy polskiego prezydenta w Londynie były przekonywaniem przekonanych, choć należało mocniej podkreślić potrzebę nowych specjalnych relacji między Londynem a Warszawą, natomiast trudniejsze miały być rozmowy z kanclerzem Niemiec Olafem Scholzem i prezydentem Francji Emmanuelem Macronem na Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa.
Brytyjski dyplomata przypomina, że Warszawa otwarcie krytykuje obu przywódców za chęć rozmawiania z Putinem (co jest jak rozmowa z Adolfem Hitlerem - mówi Duda) i ogólną niechęć do dostarczenia silnego, konkretnego wsparcia dla Ukrainy. Dodaje, że niedawne oświadczenie Dudy, że jest gotów wysłać na Ukrainę niemieckiej produkcji czołgi Leopard 2, niezależnie od tego, czy Berlin się na to zgodzi, czy nie, było jedynie najnowszym osłabieniem ich relacji.
"Co ważniejsze, pokazało ono, że Polska nie potrzebuje dwóch głównych potęg UE. Nie - chce stać się samodzielną potęgą. I ma pełne prawo do tego dążyć. Warszawa może zasadnie twierdzić, że zadziałała jako katalizator jedności zachodniego NATO w obliczu agresji Rosji. Sojusz, daleki od +śmierci mózgowej+, jak jeszcze trzy lata temu określił NATO prezydent Macron, żyje i ma się bardzo dobrze, a tradycyjnie neutralne Szwecja i Finlandia ustawiają się w kolejce do przystąpienia" - zauważa Roberts.
Zwraca uwagę, że Polska wkrótce sama stanie się niezastąpioną europejską potęgą militarną. Wskazuje, że zamierza ona stworzyć największą armię lądową w Europie - liczba żołnierzy ma wzrosnąć ze 114 tys. do 300 tys., a budżet na obronę z 2,4 proc. do 4 proc. PKB. Jak dodaje, Polska ma około trzy razy więcej czołgów podstawowych niż Wielka Brytania (647 wobec 227), a ponadto zamówiła setki nowych amerykańskich czołgów Abrams i 1000 czołgów K2 z Korei Południowej.
Były brytyjski dyplomata pisze, że przyszłotygodniowa wizyta prezydenta USA Joe Bidena w Polsce będzie pierwszym przypadkiem dwukrotnego przyjazdu prezydenta USA w ciągu jednego roku, co będzie zasygnalizowaniem wysokiej wagi, jaką przywiązuje się obecnie do stosunków amerykańsko-polskich i choć zapewne Biden nie złoży konkretnych deklaracji w sprawie dalszych kroków w kwestii zaangażowania na Ukrainie, prawie na pewno poprze wzniosłe ambicje Polski, by stać się wiodącym graczem NATO i pochwali jej dążenie do znacznego zwiększenia wydatków na obronę.
"Waszyngton od dziesięcioleci narzeka na to, że rządy europejskie nie są w stanie wypełnić uzgodnionego w ramach NATO zobowiązania do przeznaczania 2 proc. PKB na obronę. Polska, dążąc do osiągnięcia poziomu 4 proc., przejdzie od bycia problematycznym dzieckiem w UE na szczyt europejskiej klasy w NATO" - podsumowuje Roberts.