O zabawie w „ganianego” z zakonnicami i paparazzich oraz współczesnych rycerzach, co przypominają o Bogu z Ryszardem Rynkowskim rozmawia Agata Puścikowska.
Ryszard Rynkowski piosenkarz, kompozytor i pianista, ur. 9 października 1951 roku w Elblągu. Zdobył popularność w latach 70., występując w zespole VOX. W 1987 r. rozpoczął karierę solową. Cztery razy wygrywał Festiwal Piosenki Polskiej w Opolu. W 2001 r. został nagrodzony Fryderykiem jako wokalista roku. Jest kawalerem Orderu Uśmiechu.
Agata Puścikowska: Powiedział Pan kiedyś, że teraz są czasy, gdy trzeba o Bogu przypominać.
Ryszard Rynkowski: – Tak, bo teraz jest duża propaganda, żeby żyć bez Boga. Światem rządzi pieniądz, konsumpcja, zła wolność. W tym świecie giną wartości, honor, poczucie obowiązku. Tymczasem Bóg to wieczność, perspektywa szersza niż wyprzedaże z supermarketu. I dlatego właśnie Kościół jest potrzebny: musi wskazywać, gdzie jest prawdziwa wolność, musi dyscyplinować, żebyśmy się nie pogubili. Co prawda Bóg jest wszędzie, ale to właśnie Kościół przypomina o Nim, wskazuje drogę życia zgodnie z zasadami, kodeksem…
…rycerskim? Podobno jest Pan rycerzem.
– Ano jestem. Zanim stałem się rycerzem, najpierw należałem do Bractwa Kurkowego. Jestem członkiem Kapituły Generalnej Krzyża Honoru Matki Bożej Góreckiej Królowej na Krajnie, Kawalerem Wielkim Krzyża Honoru. Razem z innymi kawalerami opiekujemy się Górką Klasztorną. Nasze hasło to „Bóg, Honor, Ojczyzna”. Działamy społecznie, rozpowszechniamy wiarę katolicką, chcemy integrować lokalne społeczności. Spotykamy się we wszystkie ważne uroczystości: 3 maja, 15 sierpnia, 11 listopada.
Jak się to zaczęło?
– Przed wielu laty zadzwonił telefon: „Szczęść Boże, mówi ks. Jezusek, czy przyjechałby Pan do Górki Klasztornej?”. Wyrwało mi się, że… Jezuskowi się nie odmawia. Pojechałem i okazało się, że organizowany tam jest wielki festiwal piosenki maryjnej. To robiło wrażenie: 7 tys. młodych ludzi na trzech obozowiskach. Spokój, fajna modlitwa, cudowna atmosfera. Miałem wypasiony samochód – czerwoną wyścigówę, szpan niesamowity. Jechałem do Górki i żeby ktoś się chociaż odwrócił, i na stopa próbował złapać! Nic z tego: młodzi szli przed siebie, do celu. Byłem tam trzy dni i wróciłem zachwycony. A w Górce poznałem Andrzeja Szczęsnego – założyciela Bractwa Krzyża Honoru i członków Bractwa Kurkowego. Chętnie mnie przyjęli w swe szeregi i zostałem.
Jest Pan też związany z sanktuarium Matki Bożej Królowej Pokoju na Szczytniku.
– Tak. Jestem honorowym członkiem Bractwa Rycerskiego Matki Bożej Królowej Pokoju na Szczytniku. Na górze Szczytnik jest zamek, w nim zamkowa kaplica. Pielgrzymują tam ludzie z całej Polski, przychodzą na Msze św. mieszkańcy Szczytnej. Ksiądz Jezusek, proboszcz parafii, bardzo chciał zintegrować ludzi wokół sanktuarium. Wzorem miało być góreckie Bractwo Krzyża Honoru. Ponieważ jednak rzecz się ma na zamku, a nie w mieście, gdzie wyłącznie zakładano Bractwa Kurkowe, założyliśmy na Szczytniku Bractwo Rycerskie. I zostałem rycerzem. Na Szczytniku staram się bywać regularnie, choć ostatnio nie mogłem: żona była w ciąży. Ale planujemy na wiosnę przyjechać z całą rodziną. Zresztą tam właśnie braliśmy z Edytą ślub.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Agata Puścikowska