O wizycie Papieża, wyobcowanej masonerii oraz o Francji szukającej i uciekającej od Boga z Bernardem Margueritte rozmawia Jacek Dziedzina
Jacek Dziedzina: Zaglądam do francuskich dzienników – znowu imigranci, wybory w USA, Sarkozy w co drugim artykule... Czy ktoś jeszcze pamięta o wizycie Papieża?
Bernard Margueritte: – No, niektóre tygodniki nadal o niej piszą. Na przykład katolicki „Le Pelèrin”, ale też świecki „Paris Match”, który dał okładkę z Papieżem i hasłem: „Benedykt XVI pobudza pobożność” już po zakończeniu pielgrzymki. Przede wszystkim jednak pamięć o wizycie jest w sercach tych wszystkich ludzi, którzy brali udział w spotkaniach z Papieżem. Publicysta „Le Monde”, Henri Tincq, podkreślił, że uderzająca była niska średnia wieku uczestników. I to już jest wstęp do twierdzenia, że najpierw było pokolenie Jana Pawła II, a teraz kontynuacją jest pokolenie Benedykta XVI.
Czy to zbiorowe nawrócenie mediów? Przecież przed pielgrzymką nie słyszałem o niczym innym, tylko o zagrożonej laickości państwa.
– Prasa właściwie zapowiadała, że wizyta Papieża na pewno będzie fiaskiem.
A jeden z dziennikarzy zapytał arcybiskupa Paryża, czy Papież przyjeżdża, żeby „zmobilizować mniejszość katolicką”...
– I tak jest zawsze. W 1997 roku miałem radość brać udział w Światowych Dniach Młodzieży z Janem Pawłem II. I też wszyscy mówili, że nic z tego nie będzie. A okazało się, że pełen sukces. Teraz znowu przyszło więcej osób niż przewidywano. Poza tym wielka radość tej młodzieży, zwłaszcza podczas Procesji Światła w Paryżu – to zostaje w pamięci. Media starają się kreować nieprzychylną atmosferę, a potem okazuje się, że ludzie reagują zupełnie inaczej. W 1997 roku paryżanie traktowali młodych z ogromną życzliwością. Jak ktoś jechał metrem i miał np. koszulkę z logo ŚDM, to każdy go pytał, czy może jakoś pomóc. To była ogólna radość. I tym razem było podobnie.
Do tego wasz obecny prezydent przemawia niemal jak kaznodzieja...
– Sarkozy nie od dziś mówi, że po pierwsze religia musi mieć swoje miejsce w centrum życia społecznego, a po drugie – że trzeba wrócić do autentycznej laickości, czyli laickości pozytywnej, otwartej. Na początku, w 1905 roku, wszystkie ustawy laickie miały na celu tak naprawdę ochronę religii. Z jednej strony rzeczywiście chodziło o odseparowanie religii od państwa, ale z drugiej o zapewnienie religiom swobody działania.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jacek Dziedzina