O dramatycznej historii sprzed lat, złamaniu zmowy milczenia i o trudnych rozmowach z ubekami z Ewą Stankiewicz rozmawia Artur Bazak
Artur Bazak: Dlaczego postanowiła Pani zrobić film akurat o sprawie Pyjasa? Przecież podobnych historii było sporo. Wystarczy wymienić zamordowanie ks. Jerzego Popiełuszki czy Grzegorza Przemyka.
Ewa Stankiewicz: – Gdyby chodziło tylko o zbrodnię komunistyczną, zajęłabym się raczej tym, co nie zostało jeszcze wydobyte na światło dzienne. O Pyjasie powstało już przecież kilka filmów. Mnie zainteresowała przede wszystkim przyjaźń trójki osób – Stanisława Pyjasa, Lesława Maleszki i Bronisława Wildsteina. Poprzez tę dramatyczną historię trzech przyjaciół, z których jeden został zamordowany, drugi zdradził, a trzeci do dzisiaj walczy o prawdę, mogę pokazać kawałek najnowszej historii Polski. Film „Trzech kumpli” jest też swoistym głosem sprzeciwu wobec tej rzeczywistości, w której żyjemy. Gdzie wielu byłych funkcjonariuszy aparatu bezpieczeństwa PRL ma się dobrze. Więcej, są grupą uprzywilejowaną. A fakt, że archiwa są wciąż zamknięte albo niedostępne, powoduje, że związki oficerów i ich agentów przetrwały do dzisiaj. Nasz film pokazuje tylko mały wycinek tej przerażającej rzeczywistości.
Ważną część filmu stanowią wywiady. Domyślam się, że to były bardzo trudne rozmowy. Zwłaszcza z Lesławem Maleszką i byłymi esbekami.
– (długie milczenie) Tak… Nie ma sensu robienie czegoś, co nie byłoby ważne. Dotknięcie świata Maleszki i byłych oficerów SB było jakimś kosztem tego działania, bardzo trudnym doświadczeniem i bardzo to przeżyłam.
Maleszka łatwo zgodził się na udział w takim filmie?
– Nie. Stwierdził, że przed kamerą nie wystąpi. Powiedział, że nawet gdyby chciał, to nie może. Ale spotkanie – proszę bardzo.
Co miał na myśli, mówiąc, że nawet gdyby chciał, to nie może?
– Kilka razy sugerował, że nie tylko od niego to zależy. Nie wiem, kto mu zakazywał i kto jest panem jego życia. Ale spotkał się w końcu ze mną.
Jarosław Potasz, dyrektor ds. produkcji programów TVN, powiedział w wywiadzie dla GW, 2.07.2008: „Chcieliśmy, żeby autorki wyeksploatowały to, czego do tej pory nie udało się osiągnąć – złamać zmowę milczenia ubeków. Bo zdobycie ich wypowiedzi czasem graniczy z cudem”.
– To jest trochę jak dotknięcie mroku. Akurat ci esbecy, z którymi udało nam się porozmawiać, mają „ludzką twarz”, choćby przez to, że cokolwiek mówią. Przecież nikt ich nie zmuszał do tych rozmów. Śmierć Pyjasa zrobiła na nich wrażenie.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
rozmowa z Ewą Stankiewicz