O miłości do Kościoła i zaufaniu do biskupów ze Zbigniewem Nosowskim rozmawia Andrzej Grajewski
Zbigniew Nosowski - Redaktor naczelny miesięcznika „Więź”, socjolog i teolog. Autor wielu publikacji i książek. Konsultor Papieskiej Rady ds. Świeckich, audytor Synodu Biskupów w 2001 i 2005 r.
Andrzej Grajewski: Dlaczego zgodził się Pan wejść w skład komisji powołanej przez Rzecznika Praw Obywatelskich, aby w IPN zbadać dokumenty abp. Wielgusa ?
Zbigniew Nosowski: – Ktoś musiał nie tylko deklarować zaufanie do oskarżonego biskupa, lecz sprawdzić dokumenty. Gdyby w nich nie było nic nagannego, byłaby to przecież najlepsza obrona!
Jednak zaglądanie do cudzych akt, bez zgody zainteresowanej osoby, zawsze jest zabiegiem karkołomnym. Nie miał Pan obiekcji, sięgając po teczkę abp. Wielgusa? W końcu arcybiskup nie was o to poprosił, lecz Kościelną Komisję Historyczną?
– Rzecznik zareagował w momencie, gdy abp Wielgus jeszcze nie miał zamiaru badać dokumentów na swój temat. Trzeba było to zrobić, bo skoro publicznie zostały sformułowane bardzo ciężkie oskarżenia, także w przestrzeni publicznej musiała paść na nie odpowiedź. Intencją rzecznika i naszą była obrona dobrego imienia księdza arcybiskupa. Przecież wchodząc do archiwum, nikt z nas nie wiedział, do jakich wniosków dojdziemy po lekturze. O wiele chętniej podpisałbym się pod oświadczeniem stwierdzającym, że postawione przez media zarzuty nie są prawdziwe. Jednak po przestudiowaniu tych akt tego zrobić nie mogliśmy.
Przed sformułowaniem końcowego wniosku nie rozmawialiście jednak z księdzem arcybiskupem. Z punktu widzenia metody badań to błąd, a ta sprawa miała wyjątkowy ciężar gatunkowy.
– Owszem, było to sprzeczne z zasadami, które sam publicznie głoszę. Życie biegło jednak szybciej. Tuż przed publikacją oświadczenia rzecznika dokumenty dotyczące ks. Wielgusa zostały już zamieszczone w Internecie. Poza tym celem naszej grupy nie było sporządzenie pełnego raportu, a jedynie udzielenie rzecznikowi odpowiedzi na pytanie, czy oskarżenia pod adresem abp. Wielgusa znajdują potwierdzenie w dokumentach. Dokumenty natomiast jednoznacz-nie wskazywały, że w okresie 1973–1978 mieliśmy do czynienia z gotowością do współpracy z wywiadem PRL oraz podjęciem tej współpracy. Na ile ta gotowość wyrażała wewnętrzne przekonanie, a na ile była tylko zewnętrzną deklaracją wobec oficerów MSW, może nadal być przedmiotem dyskusji. Podkreślaliśmy, że nie sposób tego sprawdzić bez rozmowy z samym zainteresowanym.
Przeczytałem materiały z tzw. teczki „Greya”, które są w Internecie. Nie znalazłem tam żadnych dowodów na to, że ksiądz arcybiskup komukolwiek szkodził.
– My również stwierdziliśmy, że na podstawie tych dokumentów nie sposób „jednoznacznie ocenić rzeczywistego zakresu współpracy, jej skutków i szkodliwości dla konkretnych osób”
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
rozmowa z Zbigniewem Nosowskim