Idea dwóch państw – Izraela i Palestyny – jest praktycznie martwa. Nie chce jej żadna ze stron konfliktu arabsko-‑żydowskiego.
Przez ostatnie trzy dekady rozwiązanie dwupaństwowe (two-states solution) było osią całego tzw. procesu pokojowego na Bliskim Wschodzie. Idea ta opierała się na przekonaniu, że tylko zgoda Izraela na powstanie państwa palestyńskiego i równocześnie uznanie przez Palestyńczyków Państwa Izrael może przynieść pokój w regionie. Tej opcji trzymały się praktycznie wszystkie rządy amerykańskie, zachodnioeuropejskie, ten postulat popierała także Stolica Apostolska. Dziś coraz głośniej mówi się to, o czym każdy „po cichu” wiedział od zawsze: to projekt praktycznie niewykonalny. Nie tylko dlatego, że w Izraelu rządzi dziś opcja polityczna, która całkowicie wyklucza powstanie suwerennego państwa palestyńskiego. Po drugiej stronie dominują siły, które odmawiają Państwu Izrael prawa do istnienia, ale i same nie byłyby zdolne udźwignąć ciężaru odpowiedzialności, jaką miałoby być państwo palestyńskie. Co więcej, po stronie palestyńskiej zawsze brakowało – poza wybitnymi jednostkami – siły politycznej, która byłaby skłonna tworzyć trwały kompromis z Izraelem; nawet wtedy, gdy w państwie żydowskim rządziła bardziej koncyliacyjna w tych sprawach izraelska lewica. To dlatego dziś nawet poważni analitycy i politycy na Zachodzie mówią głośno to, czego dotąd nie wypadało: dwóch państw – palestyńskiego i izraelskiego, współistniejących zgodnie obok siebie – nigdy nie będzie. Czy rozwiązanie jednopaństwowe (one-state solution), czyli państwo żydowskie obejmujące kolejne terytoria palestyńskie i zapewniające prawa arabskiej mniejszości, to jeszcze większa tykająca bomba, czy jedyna rozsądna alternatywa?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jacek Dziedzina