Skala tragedii, do jakiej doszło na turecko-syryjskiej granicy, poraża. Kilkadziesiąt tysięcy osób nie żyje, a wciąż daleko do końca przeszukiwania ruin. Na to, jak zabójcze są kataklizmy, wpływ ma bardzo wiele czynników; wśród nich zaniedbania, do których dochodziło kilkadziesiąt lat wcześniej.
W 2010 roku po ogromnym trzęsieniu ziemi pojechałem na Haiti. To, co tam zobaczyłem, przerosło moje najczarniejsze sny. Biedny kraj, brak jakiejkolwiek infrastruktury, brak podstawowej opieki medycznej, brak norm budowlanych, brak struktur państwa – to wszystko spowodowało, że śmierć poniosło tam ponad 300 tysięcy osób. Mimo że sama siła wstrząsów była dużo mniejsza niż ta sprzed kilkunastu dni w Turcji. Rok później, w marcu 2011 roku, byłem w Japonii krótko po trzęsieniu ziemi u wybrzeży wyspy Honsiu. Do trzęsienia doszło pod dnem morskim. Życie straciło ponad 15 tys. osób, choć moc tamtych wstrząsów była nieporównywalnie większa niż tych z Turcji. To wtedy doszło do poważnej awarii elektrowni jądrowej w Fukushimie.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Tomasz Rożek