Druga w ciągu roku wizyta amerykańśkiego prezydenta to ewenement na skalę światową. Z czym Biden przyleci do Polski?
Prezydent USA Joe Biden przyleci 20 lutego do Polski na trzydniową wizytę. To już druga wizyta amerykańśkiego prezydenta w ciągu 11 miesięcy - poprzednia miała miejsce 25-26 marca 2022 r., miesiąc po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Taka częstotliwość wyjazdów głónego lokatora Białego Domu do jednego państwa zdarza się ekstremalnie rzadko i ma oczywiście związek z wojną u granic NATO. Przed Bidenem wizyty nad Wisłą składali również jego porzednicy: Donald Trump, Barrack Obama, George W. Bush i inni. Dla porównania: ostatnim prezydentem USA, który odwiedził z wizytą Niemcy (wizytą adresowaną do konkretnego kraju, a nie przebywaniem na jego terenie przy okazji szczytu NATO) był Barrack Obama.
Ta niezwykła sytuacja jest uzasadniona sytuacją międzynarodową: przez wojnę na Ukrainie dostrzeżono ogromną rolę strategiczną Polski, jako głównego gracza na wschodniej flance NATO. Polska stała się nie tylko krajem, który przyjął największą liczbę uchodźców, ale też miejscem, przez które przechodzi większość transportów ze sprzętem wojskowym dla broniących się Ukraińców. Czy w związku z tym nasz kraj może liczyć na większe wsparcie i obecność wojskową Amerykanów? Czy Joe Biden przywiezie nam takie obietnice? Eksperci są raczej sceptycni wobec takiego scenariusza. Czego się więc spodziewają?
Marcin Przydacz - szef Biura Polityki Międzynarodowej w Kancelarii Prezydenta RP: "Czego się możemy spodziewać po wizycie prezydenta Bidena? Myślę, że wielu słów podziękowania dla Polski i Polaków za to, co robimy dzisiaj dla bezpieczeństwa światowego i dla Ukrainy. Myślę, że możemy się spodziewać dalszych deklaracji wsparcia ze strony Stanów Zjednoczonych – kluczowego mocarstwa, jeśli chodzi o politykę bezpieczeństwa w Europie. Wszyscy mamy świadomość, że Rosja nadal jest zagrożeniem i wszyscy mamy świadomość, że tylko poprzez odpowiednie relacje euroatlantyckie możemy utrzymywać sferę bezpieczeństwa" - mówił przydacz na antenie Radia Maryja.
Ostrożnie do tego, z czym przyjedzie prezydent USA odnosi się też Ryszard Schnepf - były ambasador RP w Waszyngtonie: "Jeśli Joe Biden będzie mówił o wzmocnieniu sił amerykańskiej na flance wschodniej (NATO - red.), to będzie oznaczało, że może pojawią się jakieś nowe kontyngenty" - mówił w wywiadzie udzielonym RMF-FM. Równocześnie Shnepf zwraca uwagę, że w kolejnych miesiącach wsparcie Amerykanów dla Ukrainy może się zmniejszyć, ze względu na zmiany personalne w Kongresie, który musi każdorazowo zatwierdzać pakiety pomocowe: "Myślę, że jeśli chodzi o finanse, prezydent Biden i demokraci są na ostatnim zakręcie. Pamiętajmy, że Izba Reprezentantów decyduje o budżecie, a Izbę przejęli republikanie. Wśród republikanów jest część takich polityków, którzy nie do końca chętnie patrzą" (na wspieranie Ukrainy - red.) - zaznacza. Zdaniem byłęgo ambasadora wizyta może mieć również na celu uświadomienie stronie ukraińskiej, że nadchodząca wiosna może być ostatnim korzystnym momentem do istotnego odwróćenia losów wojny.
Więcej optymizmu ws. zmęczenia Amerykanów wojną wykazuje dziennikarz CNN Jake Tapper, który uważa, że takiego zmęczenia wśród Amrykanów nie widać i zdecydowana większośc społeczeńśtwa ma świadomość jak ważne są obecne wydarzenia z perspektywy bezpieczeńśtwa NATO. Odnosząc się do wizyty Bidena stwierdza, zakłada, że najważniejszym jej punktem będzie przemówienie skierowane do Polaków, Ukraińców i mieszkańców tej części świata, w którym "będzie mówił o większej pomocy dla Zełenskiego, o większej pomocy dla Ukrainy, w taki czy inny sposób - niezależnie, czy w formie pomocy finansowej, czy systemów uzbrojenia, czy jakiejkolwiek innej".
wt