W czasach stalinowskich w więzieniach PRL siedziały setki księży oraz kilku biskupów, spośród których najbardziej wymyślnym torturom poddawany był abp Antoni Baraniak, późniejszy metropolita poznański.
Sylwetkę niezwykłego, a dziś nieco zapomnianego biskupa przypomina książka „Z więzienia na stolicę arcybiskupią. Arcybiskup Antoni Baraniak 1904–1977” pod redakcją ks. prof. Zygmunta Zielińskiego. Przed wojną ks. Baraniak był jednym z najbliższych współpracowników prymasa Polski kard. Augusta Hlonda. Podobnie jak on był salezjaninem. Pochodził z Wielkopolski. Od 1933 r. pracował w Sekretariacie Prymasa, prowadząc m.in. rozległą prymasowską korespondencję. Razem z kard. Hlondem w czasie wojny przebywał na emigracji, a po powrocie do kraju w 1945 r. został jego kapelanem.
Swoje funkcje zachował u boku nowego prymasa abp. Stefana Wyszyńskiego, który wykorzystywał m.in. jego dobre kontakty w Kurii Rzymskiej. W 1951 r. ks. Baraniak otrzymał sakrę biskupią. Jako sufragan gnieźnieński nadal kierował Sekretariatem Prymasa, aż do 25 września 1953 r., kiedy razem z kard. Wyszyńskim został aresztowany. Więziono go przez trzy lata. Postępowano z nim okrutnie, m.in. nagi był trzymany przez wiele dni w wilgotnych, ociekających wodą celach. Przeszedł 24 wielogodzinne przesłuchania, w trakcie których zmieniali się oficerowie śledczy. Nie zdołano go złamać. Nie wydobyto z niego żadnych kompromitujących zeznań, choć, jak wspominał, został doprowadzony do granic obłędu. Uratowało go zapalenie ślepej kiszki, które wymagało operacji i pobytu w więziennym szpitalu.
Celem okrutnego śledztwa było wydobycie zeznań, które miały zostać wykorzystane w przygotowywanym procesie prymasa Wyszyńskiego. Ksiądz prymas doskonale zdawał sobie sprawę z wagi postawy swego sekretarza. Po latach napisał: „Domyślałem się, że mój względny spokój w więzieniu zawdzięczam jemu, bo on wziął na siebie jak gdyby ciężar całej odpowiedzialności za prymasa Polski”. Od maja 1957 r. abp Baraniak stanął na czele metropolii poznańskiej, którą kierował do śmierci w 1977 r., zapisując się w pamięci jako mądry i przewidujący gospodarz. Książka nie jest biografią arcybiskupa, lecz zbiorem interesująco napisanych szkiców, na podstawie kwerendy w archiwach kościelnych i państwowych przybliżających postać niezwykłego kapłana na tle epoki, w której żył, pracował i cierpiał. Po tę publikację powinien sięgnąć każdy zainteresowany losami Kościoła w PRL.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Andrzej Grajewski