Pokazać świętość w filmie nie jest sprawą łatwą, o czym przekonało się wielu reżyserów. Spośród trzech filmów wydanych właśnie na DVD najlepiej z tematem poradził sobie Roberto Rossellini.
Bohaterem dwóch z tych filmów jest św. Franciszek z Asyżu. Ostatni opowiada o księdzu Carlo Gnocchim, postaci niezwykłej, ale mało w Polsce znanej.
Oddał nawet oczy
„Ojciec miłosierdzia” to rzeczywiście niezwykle trafny tytuł opowieści o kapłanie, który wszystko poświęcił najbardziej pokrzywdzonym przez los: sierotom i kalekom. Akcja filmu rozpoczyna się w czasie II wojny światowej, w przełomowym dla Włoch momencie, gdy kraj po zajęciu Albanii przygotowywał się do konfrontacji z Grecją. Propaganda faszystowska, szermując hasłami zagrożenia ojczyzny, znajduje podatny grunt również wśród młodzieży w instytucie teologicznym, w którym Gnocchi prowadzi zajęcia. Cieszący się ogromnym zaufaniem młodzieży ksiądz wyjeżdża w 1941 roku na front albański jako kapelan w jednostce strzelców alpejskich. Tam widzi, że młodzi ludzie stają się ofiarami w rękach szafujących ich życiem dowódców. Przekonuje się też, że – jak napisał kiedyś G. K. Chesterton – „nie ma szlachetnej wojny, jest tylko rzeź”. Po powrocie do Mediolanu odradza swoim wychowankom ochotniczy zaciąg do wojska. Jest zdruzgotany, kiedy dowiaduje się, że już za późno. Chcąc dzielić ich los, w 1942 roku wyjeżdża z nimi na front rosyjski. Cinzia TH Torrini, reżyser zrealizowanego dla włoskiej telewizji „Ojca miłosierdzia”, skupiła się przede wszystkim na najważniejszych wątkach w biografii księdza Gnocchi. Przekonująco przedstawiła wewnętrzną przemianę, która w obliczu wojennych doświadczeń doprowadziła go do oddania się służbie pokrzywdzonym. Pokazała jego osiągnięcia w tej dziedzinie bez sentymentalizmu, opierając się przede wszystkim na faktach. Ksiądz Gnocchi zmarł w 1956 roku. Przed śmiercią polecił oddać swoje rogówki do przeszczepu niedowidzącym dzieciom. W 2009 roku został beatyfikowany.
Arcydzieło prostoty
Święty Franciszek z Asyżu to ulubiony święty filmowców. Inspirował także wybitnych twórców, nawet tych niewierzących. Chociaż film Franco Zeffirellego „Brat słońce, siostra księżyc” jest chyba najbardziej z nich popularnym, to w moim osobistym rankingu na pierwszym miejscu postawiłbym „Franciszka, kuglarza bożego” Roberto Rosselliniego. W nakręconym w 1949 roku filmie Rossellini znalazł adekwatny sposób przełożenia „Kwiatków św. Franciszka” na ekran. Swój film rozpoczyna „Pieśnią słoneczną albo Pochwałą stworzenia” świętego, który wraz z braćmi wraca właśnie z Rzymu, gdzie uzyskał dla swojej wspólnoty akceptację papieża. Następnie oglądamy 11 wybranych z „Kwiatków” epizodów. Bije z nich, podobna jak z tekstu oryginału literackiego, radość wiary. Każdy z epizodów jest świadectwem ufności, że wystarczy pamiętać o Bogu, aby na drodze życia zwalczać siebie dla innych, dla miłości. Nie brakuje tu akcentów humorystycznych, które tylko podkreślają dziecięcą prostotę opowieści. Taki jest kapitalny, rozegrany właściwie bez słów, epizod „pojedynku” brata Jałowca z oblegającym Viterbo tyranem Mikołajem. W filmie, z dwoma wyjątkami, wystąpili aktorzy niezawodowi, autentyczni franciszkanie z klasztoru koło Salerno. Również w roli tytułowej wystąpił zakonnik – Nazario Gerardi. W roku 1995, w stulecie narodzin kina, klasyczny film Rosselliniego znalazł się na watykańskiej liście 45 filmów fabularnych o szczególnych wartościach religijnych i artystycznych.
Ambitna porażka
Zamierzenie było bardzo ambitne. Michele Soavi, twórca dwuczęściowego telewizyjnego
„Św. Franciszka” z roku 2002 roku, postanowił przedstawić w miarę pełną biografię bohatera, poczynając od beztroskich lat młodzieńczych. Przyjęto to z pewnym zaskoczeniem, bo reżyser był do tej pory znany jako twórca horrorów. Okazało się też, że trudniej jednak nakręcić film o świętym. Wersja opowieści o św. Franciszku, która znalazła się obecnie na DVD, jest pierwszą wydaną w Polsce pełną wersją filmu Michele Soavi. Film trwa ponad trzy godziny i wydaje się, że skróty, i to poważne, wyszłyby mu na dobre. Poza tym Michele Soavi nie rozumie swego bohatera ani przesłania, które Franciszek realizował. Soavi nie ufa legendzie ani faktom. Interpretuje je nieraz bardzo dowolnie. Wiara św. Franciszka z Asyżu była wiarą radosną, głosiła chwałę Pana i piękno stworzenia, co w filmie, niestety, nie znalazło należytego wyrazu.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Edward Kabiesz