Rezygnacja Benedykta XVI ze Stolicy Piotrowej przełożyła się ona na dekadę koabitacji dwóch papieży i otworzyła pytania dotyczące kwestii uregulowania statusu papieża emeryta - podkreśla prof. Giovanni Maria Vian. Za pontyfikatu Josepha Ratzingera był on redaktorem naczelnym watykańskiego dziennika L’Osservatore Romano.
Prof. Vian zauważa, że bezprecedensowa decyzja Benedykta XVI stała się źródłem wielu komentarzy ze względu na wyjątkowy charakter tego gestu i możliwe konsekwencje dla rzymskiego papiestwa. Przypomina, że mało kto zwrócił uwagę na to, że już w 2010 r. w książce-wywiadzie z Peterem Seewaldem „Światło świata”, ówczesny papież zapowiedział, że skorzysta z możliwości rezygnacji, gdy tylko siły nie pozwolą mu już na sprawowanie urzędu Piotrowego. Stwierdził wówczas, że „kiedy papież dochodzi do wyraźnej świadomości, że nie jest już w stanie fizycznie, psychicznie i duchowo wykonywać powierzonego mu zadania, wówczas ma prawo, a w niektórych okolicznościach nawet obowiązek zrezygnować”.
Komentując rezygnację Benedykta XVI włoski historyk przywołuje też niedawno ujawniony list Pawła VI, w którym błogosławiony papież daje Kurii Rzymskiej prawo do zwolnienia go z funkcji Następcy Piotra „w przypadku nieuleczalnych chorób lub innych poważnych przeszkód”. Podobne listy napisali Jan Paweł II i Franciszek. Ten ostatni zrobił to niedługo po swoim wyborze i złożył list na ręce Sekretarza Stanu. Ten akt rezygnacji może zostać wykorzystany w momencie, gdy stan zdrowia w poważny i trwały sposób uniemożliwi mu dalsze sprawowanie jego posługi. Prof. Vian podkreśla, że kwestia papieskich rezygnacji wymaga odpowiednich regulacji, by nie podsycać dezorientacji, co wielu w ostatniej dekadzie próbowało czynić. Przypomina zarazem, że Benedykt XVI nie uciekł przed wilkami, tylko, będąc człowiekiem wielkiej wiary, zrezygnował z miłości do Kościoła.