Frank Peretti, Nawiedzenie, Wydawnictwo M, Kraków 2009 s. 500
Owszem, także wielu z nas – chodzących na procesje i na Różaniec, stojących w pierwszych rzędach albo przynajmniej nie całkiem z tyłu, za filarem – mogłoby powiedzieć te same słowa, co pastor Travis Jordan: „Byłem zbawiony, uświęcony, nowo narodzony i napełniony Duchem, ale Jezus i ja byliśmy sobie obcy”.
Co by się stało, gdyby cuda naprawdę się zdarzały? Czy bylibyśmy skłonni w nie uwierzyć? Co zrobić, jeśli – jak czytamy na okładce Nawiedzenia Perettiego – nagle pojawi się „samozwańczy prorok ze zdumiewającym przesłaniem” i zechce przewrócić do góry nogami życie bohaterów?
Nie, nie obawiajmy się – ta książka nie jest zbiorem trudnych pytań, a wartką, zabawną opowieścią. Jeśli padają pytania, to jakby mimochodem, podobnie jak odpowiedzi. Nie ma tu tyrad ani półstronicowych modlitw przed posiłkiem. Jest za to ktoś Rozczarowany, Naiwna, Powątpiewający i Czekająca na swoje pięć minut. Wiele postaci, które muszą się jakoś wobec wiary – i niewiary – określić. I dużo mądrej ironii.
A te padające mimochodem odpowiedzi? Oto jedna z nich, moim zdaniem najlepsza: „Jesteś człowiekiem Boga, to twoje powołanie, więc się nie martw. Po prostu wierz. Cokolwiek wpadnie ci w ręce, rób to z całym przekonaniem. Bóg zdziała resztę. I nikomu nie pozwól stłumić w sobie ognia. Słyszysz?”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Poleca - Katarzyna Solecka