Już za życia uznany za klasyka. Wieczny emigrant, a jednocześnie „światowiec” z Borzęcina – wioski w Rzeszowskiem. Sławomir Mrożek, którego cytatami dziś się mówi, skończył 80 lat.
Dlatego uciekłem z Krakowa, żeby nie być „nasz”, jedną z postaci, jak wieża Mariacka nasza – napisał w liście do prof. Jana Błońskiego z Chiavari w październiku 1963 roku, kiedy emigrował z kraju. Był już wtedy znany za granicą i tłumaczony na kilka języków. Nie chciał być „nasz”, jednak w swoich utworach stale nawiązywał do Polski, krajowej prowincji i Borzęcina. Ale przede wszystkim, ten najczęściej grany w Polsce i za granicą dramaturg, tłumaczony na dziesiątki języków kandydat do literackiego Nobla, uzmysławiał nam przez lata – jak w jednym z najlepszych swoich dramatów – „Tangu”, że „Głupota jest zawsze wystarczająca, mądrość nigdy”. Urodziny z udziałem jubilata świętować będziemy od 23 do 26 września w Warszawie i w Krakowie podczas festiwalu „Mrożek na XXI wiek”. Ukaże się też pierwszy tom jego „Dziennika z lat 1962–69”.
Dowcipów nie opowiadam
Zaczął od legendarnych już satyrycznych rysunków w „Przekroju” i „Szpilkach”. Pisywał reportaże wspierające „budowanie socjalizmu”. Nigdy nie wyparł się tego epizodu. Jak bohaterowie z własnego dramatu „Emigranci”, aż do 1996 roku mieszkał poza ojczyzną – w USA, Włoszech, Francji, Niemczech, Meksyku. W wielu utworach analizował co to znaczy „być u siebie” i „być obcym”. A kiedy wrócił do Polski, sam poczuł się tu obco, nie tylko z powodu zmienionych realiów, ale i z racji choroby. Sześć lat wcześniej przeszedł operację związaną z tętniakiem aorty. W 2002 przeżył udar mózgu, który spowodował afazję. Autobiografię „Baltazar” napisał w 2006 roku, żeby powrócić do umiejętności posługiwania się językiem.
Stan bycia emigrantem wciągnął go jednak całkowicie. W 2008 r. wyprowadził się do Nicei.
Obecnie w jednym z francuskich ośrodków poddaje się rehabilitacji po operacji serca. W zeszłym roku powiedział, że po udarze przestało go interesować pisanie i rysowanie. Pozostało mu tylko czytanie. Nam też pozostało czytanie jego utworów. A napisał tak wiele różnorodnych gatunkowo dzieł. Opowiadania, powieści, dramaty, scenariusze filmowe, z których dwa wyreżyserował, eseje i felietony, krótkie „zabawki” literackie, oraz listy m.in. do Jana Błońskiego i Wojciecha Skalmowskiego. Uważna lektura tych tekstów pozwala poznać zagadkę tego, nie udzielającego wywiadów, uciekającego z miejsca na miejsce, pisarza i rysownika. Człowieka, który napisał: „Im jestem starszy, tym bardziej chce mi się śmiać i tym mniej się śmieję. Zaś dowcipów nie opowiadam prawie nigdy”. A przecież podczas oglądania jego sztuk i rysunków zwykle śmiech miesza się ze zdziwieniem i zastyga na ustach z pytaniem – dlaczego dotąd nie widzieliśmy absurdu, który on zobaczył?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Barbara Gruszka-Zych