Zbigniew Masternak, Jezus na prezydenta!, Ha!Art, Kraków 2010 s. 120
Już sam tytuł Jezus na prezydenta! musi budzić zażenowanie. Bo ileż to już razy próbowano imienia Jezusa używać do rozmaitych artystyczno-ideologicznych sprawek? Wszystkie takie próby prędzej czy później wystawiały świadectwo samym autorom. Nie inaczej stanie się z tekstem Masternaka. Utwór został przygotowany w charakterystycznej dla oficyny Ha!Art poetyce ideologicznego prostactwa, przeplatanego pokaźną dawką ignorancji. Autor ustawia jakże oryginalną opozycję między ubogim, hipisowskim „Dżizasem”, a okropnym, zimnym Antychrystem, którym okazuje się – a jakże! – prawicowy kandydat na prezydenta, wspierany przez Kościół instytucjonalny.
Oczywiście autor wyciąga z tego wszystkiego „słuszne” wnioski: Kościół walczy z czystym, niezapośredniczonym chrześcijaństwem, a objawienia Rozalii Celakówny, te dotyczące ogłoszenia Chrystusa królem Polski, stanowią dla Ha!Artowego autora zaplecze do szyderstwa z polskiego, przaśnego mesjanizmu. Przedmiotem niewybrednej kpiny w tekście Masternaka jest wreszcie polityczność jako taka.
Ale i tu autor trafia kulą w płot, ponieważ to właśnie majestat polityki rozumianej jako ofiarna służba wspólnocie i realizacja polskiej racji stanu, zyskał pełną społeczną akceptację po wydarzeniach smoleńskich.
Całość nie trzyma się kupy ani jako proza, jest bowiem kompletnie pozbawioną waloru literackiego grafomańską wprawką, ani – tym bardziej – jako publicystyka, bo grzeszy niewiedzą teologiczną, a także błędnie diagnozuje atrybuty polskości.
Nie spodziewałem się, że kiedyś użyję takiego sformułowania, ale wydany przez Ha!Art tekst wypada określić jako produkt książkopodobny. I zastanawiam się tylko, jak bardzo trzeba kochać ideologię, żeby wydawać takie śmieci.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Poleca - Marek Horodniczy