Istnieje lęk przed tym, że wchodząc na drogę synodu, Kościół straci swą tożsamość i stanie się wspólnotą jakby sprotestantyzowaną. Ale celem synodu nie jest zmiana doktryny Kościoła, tylko odpowiedź, w jaki sposób dzisiaj głosić Ewangelię - powiedział PAP arcybiskup koadiutor katowicki Adrian Galbas.
Abp Galbas wziął udział w europejskim zgromadzeniu synodalnym, które 5 lutego rozpoczęło się w Pradze. Pierwsza część zgromadzenia, od 5 do 9 lutego, odbyła się z udziałem ponad 200 uczestników z całej Europy.
Ocenił, że było to ciekawe doświadczenie spotkania z Kościołem istniejącym w różnych krajach Europy, który jest "bardzo różnorodny, polifoniczny i przez to bogaty".
"Celem tego spotkania jest wymiana doświadczeń na temat dotychczasowego przebiegu procesu synodalnego, czyli tego, co udało się zrobić w parafiach i potem na poziomie krajowym" - podsumował. Wyjaśnił, że punktem wyjścia do refleksji były syntezy krajowe, które stały się podstawą dokumentu roboczego "Rozszerz przestrzeń twego namiotu".
Zgromadzenie synodalne w Pradze opublikowało zalecenia końcowe
Hierarcha przyznał, że synod budzi w niektórych środowiskach nieufność, a nawet strach.
"Ten lęk jest obecny zwłaszcza wśród uczestników synodu z krajów Europy Środkowo-Wschodniej i jest dość silny. Część uczestników wyraża obawy, że wchodząc na drogę synodu, Kościół katolicki straci swoją tożsamość i stanie się wspólnotą jakby +sprotestantyzowaną+. W moim odczuciu ciekawe byłoby zbadanie źródła tych lęków, ustalenie, skąd one się biorą" - stwierdził.
Z kolei - jak zaznaczył - niektóre Kościoły lokalne w Europie są nastawione do synodu bardziej entuzjastycznie. Są w końcu i takie, które jeszcze nie wiedzą, co o synodzie myśleć.
"Poziom emocji jest bardzo duży. Wartością jest to, że uczestnicy nie kryją ani swoich obaw, ani nadziei. Dyskutują o nich otwarcie i bardzo szczerze, nie ukrywając istotnych napięć, które się ujawniły" - mówił.
Abp Galbas zastrzegł, że mimo widocznych wśród uczestników spotkania różnic w patrzeniu na niektóre sprawy w Kościele na spotkaniu dominował "duch modlitwy, otwartości i życzliwości".
"Różnice zdań były wypowiadane bardzo łagodnie, pokornie i z dużą kulturą osobistą, co dla mnie samo w sobie było już doświadczeniem synodalności" - ocenił.
Zdaniem abp. Galbasa na zgromadzeniu synodalnym głosy wprost nawołujące do zmiany doktryny były marginalne.
"Pojawiały się pojedyncze i nawet nie wprost wyrażane głosy, zwłaszcza podnoszone przez uczestników z Niemiec czy Szwajcarii, o tym, że być może należałoby rozważyć kwestię ordynacji kobiet czy udzielania komunii św. osobom rozwiedzionym, żyjącym w powtórnych związkach. Ale na tle całości te głosy brzmiały dość delikatnie i rozmowa raczej na tym się nie koncentrowała" - ocenił.
Hierarcha wyjaśnił, że nie jest to synod doktrynalny, lecz pastoralny. "Celem synodu nie jest zmiana doktryny, tylko bardziej adekwatna odpowiedź na pytanie, w jaki sposób dzisiaj, w tak dynamicznie zmieniającym się świecie, głosić Ewangelię, by ona została usłyszana i przyjęta. W debatach nie pojawiała się odpowiedź, że w tym celu należy Ewangelię +rozwodnić+ czy +zmiękczyć+. Przeciwnie, zdecydowanie przeważały głosy o konieczności osobistego nawrócenia, które jest fundamentem, tak nawrócenia osobistego, jak całej wspólnoty Kościoła" - podkreślił.
Zaznaczył, że jednym z ważniejszych wątków całego procesu synodalnego jest upodmiotowienie świeckich w Kościele. "Słuchając niektórych wypowiedzi odniosłem wrażenie, że wciąż w Kościele nie odrobiliśmy lekcji Soboru Watykańskiego II, który dał solidne podstawy teologii i apostolstwa świeckich i to już 60 lat temu. Wygląda to jakbyśmy próbowali wykuć dziurę w ścianie nie dostrzegając, że obok od dawna mamy otwarte drzwi" - zastrzegł.
Jednocześnie podkreślił, że należy odróżnić współodpowiedzialność świeckich za Kościół od współdecydowania.
"Świeccy są zaproszeni do podjęcia współodpowiedzialności za życie Kościoła na różnych poziomach - przede wszystkim w tym, co dotyczy życia w świecie, w rodzinach, w miejscach ich pracy czy w polityce. Ostatecznie decyzje w sprawach Kościoła podejmują ci, którym to zadanie zostało powierzone w ramach hierarchicznej struktury Kościoła" - wyjaśnił.
Abp Galbas przyznał, że w prace synodu zaangażowała się w Polsce stosunkowo niewielka grupa wiernych świeckich.
"Nie jest to dla mnie wielkim zaskoczeniem, nie spodziewałem się, że większość katolików aktywnie włączy się w synod. Co jest trochę zastanawiające, to fakt, że w prace synodu włączyło się bardzo niewielu duchownych" - ocenił.
Zdaniem hierarchy powodem może być to, że także duchowni nie mieli wcześniej doświadczenia Kościoła synodalnego, czyli takiego, w którym ważne jest to, by otwarcie mówić o swoich przeżyciach, emocjach i doświadczeniach.
"Proces synodalny spotkały trzy nieszczęścia: po pierwsze, został rozpoczęty jeszcze w agresywnej fazie pandemii, kiedy większość spotkań odbywała się online. Po drugie, zaraz po rozpoczęciu synodu wybuchła wojna w Ukrainie, co spowodowało, że wszystko inne zeszło na dalszy plan. Trzecia trudność to utożsamianie synodu z niemiecką drogą synodalną" - zaznaczył.
Zastrzegł, że "lęk przed tym, że synod zaproponowany przez papieża Franciszka będzie rozszerzeniem niemieckiej drogi synodalnej jest w Polsce dość powszechny". "Wydaje mi się, że jest to jeden z hamulców, powodujący dystans do synodu w naszym kraju" - ocenił.
Hierarcha przyznał, że niemieckie głosy są obecne na synodzie. "One faktycznie znacznie różnią się od naszego głosu. Osobiście nie zgadzam się z odpowiedziami, które na postawione pytania daje Kościół niemiecki w ramach drogi synodalnej. Ale uważam, że pytania, które stawiają, trzeba usłyszeć, ponieważ one są ważne dla tej wspólnoty" - zastrzegł.
Abp Galbas wyjaśnił, że jednym z najważniejszych celów synodu jest nauka słuchania, które wymaga "zaufania, cierpliwości i pokory".
"Pokora zakłada, że nie posiadłem wszystkich mądrości, więc to, czego doświadcza drugi, jest dla niego ważne, a mnie może czegoś nowego nauczyć i wzbogacić. Kiedy mówię, mówię to, co już wiem. Kiedy słucham, jest nadzieja, że dowiem się czegoś nowego, że otworzą się przede mną nowe światy" - mówił.
Podkreślił, że podczas pobytu w Pradze uderzyło go także wezwanie uczestników spotkania, aby "słuchać pustych krzeseł", czyli głosu tych, którzy się w synod nie zaangażowali: katolików niechętnych synodowi, ale także osób spoza wspólnoty katolickiej.
"Dzięki słuchaniu budują się więzi, a Kościół bez więzi przypomina cmentarz" - ocenił.
W piątek rozpoczęła się druga część zgromadzenia, która jest zarezerwowana dla przewodniczących 39 krajowych konferencji biskupów. Druga część zgromadzenia potrwa do 12 lutego. Z Polski w obradach weźmie udział przewodniczący KEP abp Stanisław Gądecki.