Edward Kabiesz: Równocześnie otrzymali Panowie propozycję realizacji scenariuszy filmów "Komornik" i "Handlarz cudów". Dlaczego wybrali Panowie ten drugi?
Jarosław Szoda: – Było nam do tego tekstu bliżej. Obaj mamy dzieci i wiemy, czym byłaby ich strata. Wiemy, jak trudno jest z nimi na co dzień dojść do porozumienia. To doświadczenie ojcostwa kształtuje również nas, nie tylko nasze dzieci. I drugi powód: droga do siebie wiedzie przez innego człowieka. Im dalej ten człowiek jest od nas, z im bardziej odległej kultury, im większą drogę musimy pokonać, tym więcej dowiadujemy się o sobie.
Bolesław Pawica: – Oba filmy opowiadają o przemianie. W „Komorniku” przemiana następuje w jednym momencie, a w „Handlarzu cudów” jest to proces.
Na początku filmu ważną rolę odgrywa wątek religijny. Stefana – jak sam mówi – uratowała Matka Boża z Lourdes. Ale nikt mu nie wierzy. Później ten wątek jakby rozmywa się, znika.
J.S. – My, widzowie, też mu nie ufamy. Musi przejść pewne doświadczenie, by odzyskać wiarę, i tę próbę przechodzi. Jest to proces, który trwa przez dłuższy czas. Stefan rozumie, że droga do Boga prowadzi nie przez chwilowe uniesienie, ale poprzez innego człowieka.
B.P. – Cud, naszym zdaniem, nie polega na tym, że rzeczywistość nagle w sposób nadprzyrodzony ulega zmianie. Polega na tym, że w naszym życiu staje się coś, czego się nie spodziewaliśmy, i dokonuje się nieodwracalna zmiana. Bohaterowie filmu pochodzą z zupełnie innych kręgów. Czy jest to film o konieczności wzajemnej akceptacji, mimo, zdawałoby się, nieprzekraczalnych różnic kulturowych?
B.P. – Tych ludzi dzieli wszystko, nie tylko kilka tysięcy kilometrów odległości. Czasami ciężko zrozumieć się nawet ludziom mieszkającym na tym samym podwórku. Tu widzimy cud, który stał się pomiędzy ludźmi, których dzielą różnice kulturowe, religijne i obyczajowe. A bohaterem nie jest intelektualista, ale zwykły, choć pogubiony w swoim życiu człowiek. Okazuje się jednak, ze ci ludzie mogą się porozumieć, mogą dać sobie coś, co zmieni ich życie. Ale nie ma tu opowieści o konieczności wzajemnej akceptacji. Akceptacja się dokonuje, ale przecież mimo różnic, a nie dzięki nim.
Czy tolerancja oznacza akceptację tego, co w naszej kulturze jest nie do przyjęcia? W filmie jest dramatyczna scena, w której chłopiec bije starszą siostrę, za coś, co dla nas wydaje się czymś zupełnie absurdalnym, bo został wychowany w takiej tradycji.
J.S. – Nie tylko bije, ale wrzuca do wody, wiedząc, że dziewczyna nie umie pływać. Pomiędzy trojgiem bohaterów dzieją się trudne rzeczy. Stefan akceptuje dzieci takimi jakie są, na poziomie indywidualnym, ale nie jest w stanie zaakceptować reguł, jakie rządzą ich życiem rodzinnym, społecznym. Mimo deklaracji, w Europie ta akceptacja na poziomie społecznym nie następuje. I prawdopodobnie nie nastąpi. W zeszłym tygodniu mieliśmy pokazy naszego filmu w Berlinie na Kreutzbergu – w dzielnicy tureckiej. To nie jest dzielnica multikulti tylko turecka i pewnie dlatego jest tam tak przyjemnie, a film miał bardzo dobry odbiór.
W polskim filmie rzadko się zdarza, by bohater tak bardzo podkreślał swoją wiarę.
B.P. – Stefan, bohater filmu, uważa, że kiedy był już na samym dnie, to podnieść się pomogła mu Matka Boska. Jego zdaniem był to cud. I ten cud sprawił, że stał się człowiekiem religijnym. W filmie jako pielgrzym jedzie do Lourdes za to podziękować. Ale jest człowiekiem słabym. Nie wiadomo, co by się z nim stało, gdyby nie spotkanie z tą dwójką dzieci. Takich wierzących bohaterów w polskim kinie nie ma. Przez to, że kino nie pokazuje ich relacji z Bogiem, są ubożsi.
J.S. – Nie ma filmów, które pokazują normalną religijność. Nie tylko świętych czy duchownych. Stefan ma swoje wewnętrzne problemy, jest człowiekiem upadłym. Picie spirytusu pokazuje jego degenerację. Jednak potrafi z tego wyjść, a spotykając drugiego człowieka dochodzi do równowagi, do tego, co jest istotą naszej wiary. Religijność bohatera dla nas jest ważna, bo możemy w niej odnaleźć na poziomie duchowym swoje własne przeżycia, chociaż oczywiście mamy zupełnie odmienne doświadczenia.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Rozmowa z Jarosławem Szodą i Bolesławem Pawicą, autorami "Handlarza cudów".