Nagrodzony na festiwalu w Berlinie za reżyserię najnowszy film Romana Polańskiego to solidnie zrealizowany thriller polityczny.
Realizacja i premiera najnowszego filmu Polańskiego zbiegła się w czasie z jego aresztowaniem w Szwajcarii. Oczywiście można w filmie znaleźć pewne odniesienia do perypetii reżysera, który montaż filmu kończył niejako zaocznie, z więziennej celi. Jednak wszyscy, którzy czytali książkę Roberta Harrisa „Duch”, według której powstał film, zauważyli z pewnością, że jest on bardzo wierną ekranizacją powieści, wydanej ponad rok przed zatrzymaniem reżysera.
Zbieżność sytuacji, w jakiej znaleźli się główny bohater filmu, a jest nim Lang, były premier Wielkiej Brytanii, i Polański, jest miejscami rzeczywiście niesamowita. W Polsce powieść Harrisa i film Polańskiego ukazały się pod tytułem „Autor widmo”, co zawęża jego interpretację. Angielski tytuł pierwowzoru literackiego można interpretować bardziej wieloznacznie. Autor widmo w języku polskim to po prostu literacki „murzyn”, który pisze za kogoś teksty. Z takich „murzynów” korzystali znani pisarze, jak chociażby Aleksander Dumas ojciec, czy piszący swoje autobiografie politycy.
Wielkie wydawnictwo zleca młodemu specjaliście od pisania cudzych autobiografii błyskawiczne poprawienie i przygotowanie do druku wspomnień Adama Langa, byłego premiera Wielkiej Brytanii. Lang ma za nie otrzymać 10 mln dolarów. Wspomnienia właściwie zostały już napisane przez Michaela McAcrę, przyjaciela premiera. McAcra jednak nie ukończył pracy, bo utonął w niejasnych okolicznościach. Nowy ghostwriter początkowo się waha, ale znęcony szczodrym honorarium przyjmuje zamówienie. Wyjeżdża do znajdującej się w USA rezydencji, w której Lang pracuje nad książką. Okazuje się, że czeka go mnóstwo roboty, bo autobiografia została napisana bez polotu. W trakcie pracy odkrywa, że pominięto w niej kilka niejasnych, lecz istotnych faktów z życia eks-premiera. Postanawia je wyjaśnić, chociaż zdaje sobie sprawę z ryzyka, jakie podejmuje. A ryzyko to jest niemałe, o czym świadczy śmierć jego poprzednika.
Pacyfiści chcą mnie zabić
Wydarzenia pokazane w filmie obserwujemy, podobnie jak w powieści, z punktu widzenia tytułowego bohatera. Jest to zabieg, który Polański często stosował w swoich filmach. Nie znamy nawet imienia tytułowego bohatera, który w pewnym momencie przekształca się w dziennikarza śledczego. Przestaje być wyłącznie człowiekiem do wynajęcia, któremu można wmówić każdą bzdurę, ale zaczyna zadawać niewygodne pytania. Odpowiedzi musi znaleźć sam, błądząc w labiryncie półprawd i pozorów. Podobnie jak widz.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Edward Kabiesz