Brygada kryzys

Chili My – jeden ze sztandarowych zespołów sceny chrześcijan – zagrał pożegnalny koncert. W radiach katolickich (bo o innych nie warto nawet wspominać) od kilku lat kompletnie nie słychać nowych kapel, festiwal Song of Songs rezygnuje z konkursu dla debiutantów. Co spowodowało ten kryzys?

Przed czterema laty pisałem w „Gościu”: „Od wielu lat między Odrą a Bugiem obserwujemy niespotykane nigdzie na taką skalę zjawisko. Znani i popularni muzycy coraz głośniej przyznają się do swoich chrześcijańskich korzeni”. Tymczasem po wielkim boomie nadeszły chude lata.

Koncert z wabikiem
Na Song of Songs widać jak na dłoni kondycję rodzimego rynku muzyki chrześcijan. Oj, nie dzieje się dobrze. „S.O.S Festival” zyskuje nowe, dosłowne znaczenie. Dwudniowa impreza zyskała formułę „Dzień i noc”, a na scenie została jedynie pierwsza liga. Na szczęście ta ma się świetnie. Porywające koncerty Maleo Reggae Rockers (ich „Addis Abeba” wygrała niedawno w plebiscycie „Płyta roku w RMF!), 2 Tm 2,3 czy Armii są prawdziwymi wydarzeniami. Nie widać jednak nowych kapel. Największy ferment na festiwalu wywołał pozamuzyczny duet Basiński/Borusiński. To Mumio było świeżą krwią imprezy.

– Zrezygnowaliśmy z Małej Sceny, bo poziom prezentowany przez zespoły, które zgłaszały się do konkursu, był coraz niższy – opowiada Wojciech Zaguła, organizator festiwalu. – Nie ma ostatnio ciekawych twórczych zespołów zainteresowanych graniem na tej scenie. Znane wartościowe kapele osiągnęły taki stopień profesjonalizmu, że nie występują już tylko na tzw. imprezach kościelnych, ale i na wielkich koncertach. Szukamy nowej oferty, ale jej nie znajdujemy. Może przyszedł taki czas w polskim Kościele? Szwankuje duszpasterstwo, które dotychczas napędzało rynek i stwarzało młodym mnóstwo propozycji? Poza tym dobra oferta ze sceny chrześcijańskiej jest tak trudna, że organizatorzy takich festiwali jak Song of Songs muszą szukać „wabików”, które ściągną tłumy niezwiązane z Kościołem. Grali u nas m.in. Lao Che, Voo Voo czy Raz Dwa Trzy.

Koniec getta
Dlaczego nie widać młodych kapel? – pytam Ryszarda Sadłonia, organizatora chorzowskiego Festiwalu Stróżów Poranka. – Dostaję masę e-maili od różnych zespołów, ale albo nie są to grupy specjalnie odkrywcze, albo nie mają nic do powiedzenia. Nie ma takich rewelacji jak przed laty Magda Anioł, Triquetra czy Chili My. Z drugiej strony odkrywam nowe, bardzo ciekawe zjawisko. Wreszcie rynki muzyczne zaczęły się przenikać. Na koncerty Reggae &Rap; Festiwal, które organizuję, przychodzi dziesięć tysięcy ludzi. Na scenie obok siebie grają znane hip-hopowe składy i muzycy, którzy odkryli Bożą miłość, i nie wstydzą się o tym opowiadać. Nie mówię zaproszonym gościom, że to chrześcijańska impreza. Mówię, że to koncert dla młodych, których chcemy wychowywać. Vienio&Pele;, O.S.T.R., Tewu czy inne gwiazdy rapu szanują to i nie opowiadają na scenie o pierdołach.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Marcin Jakimowicz