Pełną erudycji historię myśli o Bogu i powodów zaangażowania człowieka w Jego poszukiwanie znajdziemy w głośnej pracy niemieckiego psychiatry i teologa Manfreda Lütza. Książka „Bóg – Mała historia Największego” właśnie ukazała się w Polsce.
Kiedyś Matka Teresa z Kalkuty udzielała wywiadu bardzo dociekliwemu dziennikarzowi, który ostro atakował ją i Kościół. W pewnym momencie zapytał, co musi się zmienić w Kościele, który, według niego, był w złej kondycji. Matka Teresa popatrzyła mu głęboko w oczy i odpowiedziała z uśmiechem: „Pan i ja”. Książka Lütza aż roi się od tego typu błyskotliwych anegdot, historii i analiz. Autor stara się ukazać historię religijnego myślenia człowieka na przestrzeni wieków. Wiąże kwestię Boga z kwestią obiektywnej prawdy, opierając się na teorii poznania. Wartością pracy Lütza jest kontekst chrystologiczny i eklezjologiczny: autor pokazuje, dlaczego nie ma drogi do Boga poza Chrystusem i Jego Kościołem. W sposób zdecydowany broni wyjątkowości chrześcijaństwa i koncepcji Boga tej religii.
Ateizm społecznie nieużyteczny
Rozprawiając się z koncepcją ateizmu w życiu społecznym, zauważa, że „społeczeństwo, w którym ludzie nie będą chcieli być dobrzy, opierając się na sumieniu wytworzonym przez wiarę w Boga, może stać się państwem policyjnym. Państwo to może zmuszać ludzi do przestrzegania zasad moralnych jedynie metodą prawa karnego, a wszechobecna policja byłaby organem egzekucyjnym”. Z tego właśnie powodu Bóg i wiara muszą znajdować wyraz w przestrzeni publicznej, bowiem „naiwne wpychanie przez państwo religii w sferę czysto prywatną jest niebezpieczne również dla samego państwa” – zauważa autor.
Psychiatria i duszpasterstwo
Jako psychiatra z zawodu, aktualnie ordynator szpitala Alexianer w Kolonii, Lütz pisze także o relacjach między wiarą a psychiatrią. Przypomina kuriozalny eksperyment cesarza Fryderyka II z XIII wieku, który chciał się dowiedzieć, który język jest „prajęzykiem” człowieka: łacina, greka czy hebrajski. W tym celu nakazał wychowywać dzieci bez żadnego kontaktu z mową. W efekcie dzieci zmarły. – „Bez werbalnego kontaktu z ludźmi człowiek nie może zatem istnieć” – podkreśla Lütz. I tłumaczy, że od narodzin człowiek staje się istotą dialogiczną i obrazem Trójjedynego Boga. Prawdziwy dialog oznacza otwarcie się na drugiego człowieka, kontakt egzystencjalny z nim i pragnienie, aby go naprawdę poruszyć w jego najgłębszym jestestwie. Tak rozumiany dialog jest według Lütza istotą duszpasterstwa. – „Duszpasterz musi sam otwierać się egzystencjalnie i mówić o swojej wierze, ale mówić w sposób osobisty, prawdziwy i naturalny”. Przestrzega przed wszelką sztucznością, ale i przed zbytnim spoufalaniem się, bo „ten, kto nie umie zachować granic, nie może być duszpasterzem”.
Sztuka i powołanie
Niezwykle interesujące w książce Lütza są analizy wielkich dzieł sztuki w kontekście przeżyć religijnych. W kaplicy, w rzymskim kościele San Ligi dei Francesi, poświęconej św. Mateuszowi, znajdują się freski Caravaggia. Uwagę zwraca jeden, przedstawiający moment powołania celnika Mateusza. Gdy prawą ręką wypłaca on jeszcze pieniądze, jego wzrok skupiony jest na mężczyźnie (Jezusie) stojącym w kącie, który palcami prawej ręki wskazuje na niego. Z kolei Mateusz lewą ręką wskazuje na samego siebie w geście pytania i rozpoznania powołania. – „Nigdy wcześniej z taką psychologiczną trafnością nie wskazano, czym właściwie jest powołanie” – podsumowuje tę scenę autor. I tłumaczy: „Zostać powołanym to zostać nagle wywołanym przez Boga z dotychczasowego spokojnego życia”. A podsumowując, stwierdza, że być może tylko sztuka jest w stanie trafnie wyrazić to, co w życiu istotne, lepiej niż jakiekolwiek słowa.
Manfred Lütz, Bóg – Mała historia Największego, Wydawnictwo M, Kraków 2009.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Bogumił Łoziński