Kościelny dzwon w Królowym Moście traci czysty ton. To znak, że zło czai się za progiem.
Ten dzwon na trwogę ostrzega też autorów kolejnej, trzeciej już po „U Pana Boga za piecem” i „U Pana Boga w ogródku”, opowieści o perypetiach bohaterów prowincjonalnego podlaskiego miasteczka Królowy Most, że ich inwencja już się wyczerpała. „U Pana Boga za piecem” wniósł w polskie kino popularne powiew świeżości zarówno w doborze tematu, jak i bohaterów. Jacek Bromski wykreował niezwykły, baśniowy świat, w którym rząd dusz sprawuje szanowany i lubiany przez parafian proboszcz, będący dla mieszkańców nie tylko przewodnikiem duchowym. Kiedy wymaga tego sytuacja, potrafi reagować szybko i zdecydowanie, by przeciwdziałać nadchodzącemu najczęściej z zewnątrz zagrożeniu. Nie pozbawiony drobnych słabości, jest ostoją tradycji i wartości, dzięki niemu życie w mieście płynie spokojnie. Jak u Pana Boga za piecem.
Popularność pierwszej części filmowego cyklu jest dowodem, że widzowie oczekują nie tylko dobrej rozrywki. To także świadectwo tęsknoty za autorytetem, który uosabia w sobie filmowy proboszcz. Bromski znalazł idealnego odtwórcę roli proboszcza w Krzysztofie Dziermie. Dzierma, z wykształcenia kompozytor, na co dzień konsultant muzyczny w Białostockim Teatrze Lalek, potrafił tchnąć w bajkowy świat filmu nutę autentyzmu. Tym razem do miasteczka przybywa instruktorka mająca przeszkolić policjantów w obsłudze komputerów.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Edward Kabiesz