Lorraine V. Murray, Byłam feministką, Duc In Altum, Warszawa 2009 s. 206
Uwaga: ta książka jest niebezpieczna. Niektóre feministki wpadną przez nią we wściekłość, a część ateistów pogrąży się w czarnych myślach – tak Lorraine V. Murray zaczyna swoją opowieść zatytułowaną Byłam feministką. Pomyślałem sobie, że to przesadna autoreklama. A jednak myliłem się. Przeczytałem tę książkę z dużym zaciekawieniem. To prawdziwa ludzka historia, opowiedziana prosto i szczerze.
Autorka, jak każdy neofita, ma zacięcie apologetyczne, ale nigdzie nie wyczułem w niej fałszywie brzmiącej propagandowej nuty. Książka przypomina nieco klimatem „Wyznania” św. Augustyna. Oczywiście inne okoliczności, inna sceneria, ale dramat w gruncie rzeczy ten sam: człowiek zagubiony w grzechu i Bóg, który wyciąga go z dna.
Autorka jest reprezentantką pokolenia lat 60. Jako studentka była hipiską, żyjącą w świecie „wolnej miłości” i narkotyków. Zrobiła doktorat z filozofii, w którym broniła ideologii feministycznej. Toczyła prywatną walkę z Bogiem. Dokonała aborcji. Po latach odnalazła zagubioną w dzieciństwie wiarę katolicką. Zmienia swoje życie i poglądy. Jej opowieść jest dedykowana tym, którzy wykopali wokół siebie podobną przepaść. Lorraine przekonuje, że zawsze jest droga ucieczki z tej sytuacji. Wie, co mówi.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Książki - poleca tj