Miasta, które opisywał półtora wieku temu, są bardzo podobne do tych, w których żyjemy dzisiaj. Był wizjonerem, ale swoje wizje opierał na solidnej wiedzy naukowej. 195 lat temu przyszedł na świat Juliusz Verne.
Mówi się o nim, że pisarzem został przez przypadek. Urodzony w Nantes Juliusz Verne, stawiany dziś w gronie pionierów fantastyki naukowej, miał przecież zostać prawnikiem, tak jak jego ojciec. Wprawdzie pierwsze próby literackie podejmował tuż po studiach prawniczych, ale jego sztuki sceniczne, głównie komedie, bynajmniej nie przynosiły kokosów, podobnie jak próby zarabiania na giełdzie. Z pomocą przyszło dopiero… małżeństwo. Pokaźny posag, jaki otrzymał od żony Honorine, pozwolił mu na luksus oddania się bez reszty literaturze. Drugim sprzymierzeńcem pisarza okazała się moda na Afrykę, wywołana ówczesnymi podróżami Davida Livingstone’a, szkockiego misjonarza protestanckiego, lekarza i odkrywcy. Po opublikowaniu „Pięciu tygodni w balonie”, pierwszej części cyklu „Niezwykłych podróży”, Verne odkrył, że na powieściach może zarobić kilkaset razy więcej niż na teatrze. Trzeba tu jednak dodać, że ostatecznie nie stał się jedynym beneficjentem swojego sukcesu. Zawarł bowiem wyjątkowo niekorzystny kontrakt ze swoim wydawcą Pierre-Julesem Hetzelem, zobowiązując się do pisania wyłącznie dla niego dwóch powieści rocznie.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Szymon Babuchowski