Zarówno „Lektor”, jak i „Baader-Meinhof” wywołały w Niemczech burzę. Oba dotykają drażliwych problemów rozliczeń z niemiecką przeszłością.
Adaptacja powieści Bernharda Schlinka „Lektor” jest swoistego rodzaju hybrydą. To z pozoru melodramat, który jednak po chwili przeistacza się w dramat zadający ważne pytania na temat stosunku Niemców do swojej przeszłości. Z tym, że to, co oglądamy w drugiej części filmu, zaskakuje zarówno bohatera filmu, jak i widza.
Amoralny związek
Początek filmu, a właściwie długi prolog, sugeruje, że będzie to opowieść o amoralnym związku, jaki połączył 15-letniego chłopca i starszą o 20 lat kobietę, która go uwiodła i w której się zakochał młodzieńczą miłością. Akcja rozgrywa się w powojennych Niemczech, niedługo po wojnie.
Hanna udziela pomocy Michaelowi Bergowi, który wracając ze szkoły, zasłabł na ulicy. To właśnie spotkanie stanie się początkiem ich romansu. Jednocześnie Michael staje się lektorem Hanny, która prosi go, by czytał jej na głos książki. Związek pozostał tajemnicą dla innych, na życie chłopca wywarł jednak, jak się później okaże, wpływ destrukcyjny.
Ważne pytania
W pewnym momencie Hanna znika bez pożegnania. Po prawie 10 latach, kiedy Michael jest już studentem prawa i wraz ze swoim profesorem śledzi proces nazistowskich zbrodniarzy, a właściwie zbrodniarek, bo dotyczy on strażniczek z Auschwitz, spotyka znowu Hannę, tyle że na ławie oskarżonych. Okazuje się, że wraz ze swoimi towarzyszkami uczestniczyła w popełnianych w obozie i w czasie „marszu śmierci” zbrodniach.
Kiedy zdruzgotany Michael zadaje sobie pytanie, czy sam też nie jest winny, bo pokochał zbrodniarkę, zdajemy sobie sprawę, że sytuację przestawioną w filmie można potraktować jako metaforę zbiorowej odpowiedzialności Niemców za dokonane w czasie wojny zbrodnie. Jaki był udział tzw. zwykłych ludzi w hitlerowskich zbrodniach? Dlaczego milczą o tym, co się działo? Czy rozliczyli się z przeszłością wobec siebie i swoich dzieci? Czy możliwe jest zadośćuczynienie ofiarom? Czy możliwe jest wybaczenie? Film, mimo wyjątkowo drastycznego punktu wyjścia, skłania do poważnej refleksji.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Edward Kabiesz