Kazimierz Hoffman, Znaki, Biblioteka „Kwartalnika Artystycznego”, Bydgoszcz 2008, s. 56
Najnowszy tom Kazimierza Hoffmana Znaki dedykowany jest Ryszardowi Kapuścińskiemu. To nie przypadek. Obaj byli niegdyś kolegami z Polskiej Agencji Prasowej. Pewnie swoją zwięzłość wiersze bydgoszczanina zawdzięczają szkole pisania depesz.
Za najważniejszego polskiego poetę powojennego uważa Hoffman Tadeusza Różewicza. Wiersz „Z nagrań dla N.” to niejako próba „obrony” Różewicza… przed nim samym. Punktem wyjścia staje się fotografia poety, „w delikatnych oprawkach szkieł/ wzrok, para oczu starca, z których/ jedno oswaja, drugie odpycha”. Swoiste pomieszanie podziwu z irytacją – zupełnie jak w relacji Herberta do Miłosza.
Od spotkania z autorem „Studium przedmiotu” zaczęła się poetycka droga Kazimierza Hoffmana. Było to 8 grudnia 1950 roku, kiedy na falach bydgoskiej rozgłośni Polskiego Radia 26-letni wówczas Zbigniew Herbert wygłosił słowo wstępne do wierszy o cztery lata młodszego kolegi: „Czujność wobec życia idzie u Hoffmana w parze z czujnością wobec samego siebie i własnej poezji. Poeta o nieprzeciętnej kulturze literackiej i skłonności do wyrafinowania, odczuwa mocno nakaz czasów – nakaz prostoty”.
Kiedy 55 lat później polski Pen Club przyznawał Hoffmanowi nagrodę za wybitną twórczość, pisarz był już autorem 16 tomów wierszy i dwóch książek eseistycznych. Do dziś dorobek poetycki wzbogacił się o trzy kolejne tomiki. Tom „Znaki” zamyka króciutki wiersz bez tytułu: „wieża ze światła. Chorał, nie/ nie wiem który. Wieża ze światła/ chorał. On mnie umacnia”. Trudno o lepszą i zwięźlejszą definicję zachwytu i wiary.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Książki - poleca Jarosław Jakubowski