Daniel Mendelsohn, Zagubieni, Czarne, Wołowiec 2008, s. 660
Gdy wchodził do pokoju, dorośli zasłaniali twarze. – Taki podobny do Szmila, swego stryja – lamentowali w jidysz. Kim był mieszkający w Bolechowie pod Lwowem najstarszy brat dziadka? – zastanawiał się dorastający Daniel Mendelsohn. Rozpoczął długą wędrówkę, by dowiedzieć się czegokolwiek o Szmilu, jego żonie i czterech córkach. By znaleźć sześcioro spośród sześciu milionów. By zrozumieć, dlaczego dorośli zasłaniali twarze.
Ciężko było nakłonić starszych członków rodziny do wojennych wspomnień. Nie chcieli wracać do koszmaru Holocaustu. Daniel, filolog klasyczny, stał się rodzinnym kronikarzem. Szukał świadków, pytał, jak zginęli jego przodkowie. Odwiedził Danię, Szwecję, Polskę, Izrael, Austrię i przede wszystkim leżący dziś na Ukrainie Bolechów. Był niezmordowany. Element po elemencie układał rodzinne puzzle.
Wysłuchał kilkudziesięciu przerażających opisów dwóch „akcji”, które Niemcy i Ukraińcy zafundowali mieszkającym w Bolechowie Żydom. Spokojne, ciche miasteczko zamienili w piekło. Rabin z brutalnie wyciętym na skórze krzyżem nago tańczył na scenie, pod którą kilkaset rozebranych do naga, półżywych mężczyzn, kobiet i dzieci przez dwa dni na klęczkach czekało na śmierć. – Czy wśród nich był przerażony Szmil z rodziną? – pytał świadków Mendelsohn.
Przez 660 stron śledzimy losy jego krewnych. Książka Zagubieni, choć napisana z perspektywy Amerykanina, nie ma hollywoodzkiego zakończenia. Nie żyli „długo i szczęśliwie”. To opowieść prawdziwa do bólu. Może dlatego za oceanem została obsypana nagrodami i została uznana za wydarzenie literackie roku?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Książki - poleca Marcin Jakimowicz