Paweł Huelle, Opowieści chłodnego morza, Znak, Kraków 2008, s. 224
Obcowanie z książkami Pawła Huellego to prawdziwa przyjemność. Tak było m.in. z „Weiserem Dawidkiem”, który przez krytyków został uznany za najlepszą powieść lat osiemdziesiątych. Nie inaczej jest z najnowszym zbiorem pisarza, zatytułowanym Opowieści chłodnego morza.
To książka, którą można smakować po kawałku, dając się uwieść urodzie języka, sugestywnym obrazom i zgrabnie skonstruowanej fabule opowiadań. Niektóre historie mówią o czasach bardzo dawnych i przypominają baśń, inne są zupełnie współczesne. Rozrzut tematyczny też jest duży: od opowieści o tragicznym losie menonitów, przez wspomnienia z czasów pierwszej „Solidarności”, aż po ironiczny obrazek ze zlotu gejów.
A jednak wszystkie opowiadania coś łączy: każda z postaci ma swoją tajemnicę, którą próbuje rozszyfrować. Odpowiedzi szukają w mądrych księgach, przede wszystkim w Biblii, ale także we własnych wspomnieniach. Ważne wydarzenia z przeszłości mają stać się kluczem do rozwiązania zagadki. Bohaterowie naznaczeni przez cierpienie i samotność próbują tę przeszłość odtworzyć w pamięci albo wręcz – przeżyć po raz drugi. Jednak, podobnie jak w „Weiserze Dawidku”, taka próba wiąże się najczęściej z rozczarowaniem.
Chyba że – jak w opowiadaniu „Ukiel” – bohater znajdzie się „w punkcie osobliwym”, gdzie „załamują się wszelkie prawa fizyki”. My powiedzielibyśmy: w niebie, Huelle tego nie dopowiada. Ale właśnie ta nienachalna, pełna niedopowiedzeń metafizyczność jest znakiem rozpoznawczym prozy Pawła Huellego. Sprawia, że chce się czytać jego książki. To naprawdę dobra literatura.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Książki - poleca Szymon Babuchowski