Czy tzw. cyfryzacja kin, czyli przejście z taśmy celuloidowej na nośnik cyfrowy, doprowadzi do upadku lokalnych kin? A może to jedyna szansa na ich przetrwanie?
Obecnie mniejsze, lokalne kina nie mają szansy na otrzymanie filmów premierowych. A te przede wszystkim przyciągają widzów. W pierwszym rzędzie trafiają one do sieci multipleksów, bo tam właśnie przynoszą dystrybutorom największe zyski. Co się stanie, jeżeli wyposażone w odpowiedni sprzęt kina premierowe przejdą całkowicie na technikę cyfrową, a tradycyjne kopie 35 mm staną się niedostępne, bo dystrybutorom nie opłaci się ich produkcja? Taka sytuacja grozi zniknięciem z kulturalnej mapy Polski ponad 500 kin lokalnych.
Same zalety
Przyszłość należy do kin dysponujących techniką cyfrową. Co do tego nie ma wątpliwości. Za kilka lat znikną zwykłe projektory, tak jak zniknęły z rynku tradycyjne aparaty fotograficzne. Monika Adamiecka z katowickiego „Heliosa”, gdzie w największej sali od niedawna wyświetlane są filmy z nośnika cyfrowego, tłumaczy, że na serwer cyfrowego projektora przegrywa się film dostarczony do kina na zabezpieczonym twardym dysku. Jeden film to ogromny plik, który zajmuje ponad 100 i więcej gigabajtów. By go odtworzyć, dystrybutor musi przesłać na serwer projektora kod odbezpieczający. A do tego projektor można łatwo przystosować do projekcji trójwymiarowej 3D. Filmy cyfrowe do takich pokazów są łatwiejsze i tańsze w przygotowaniu niż dla kin typu IMAX. Nośnik cyfrowy posiada jeszcze inne zalety. Odpadają kłopoty z transportem ciężkich szpul z taśmą, lepsza jest ostrość i stabilność obrazu, a dźwięk bardziej czysty. Jakość projekcji nie zmienia się niezależnie od czasu użytkowania kopii.
Kto na tym skorzysta?
W pierwszym rzędzie dystrybutorzy, którzy nie będą musieli produkować celuloidowych kopii. Koszt wykonania jednej kopii celuloidowej 35 mm wynosi około 1500 euro. Kopia cyfrowa przegrana z pliku-matki kosztuje tylko ok. 200 euro. To ogromna różnica. Jednak kina, które chcą wprowadzić technikę cyfrową, muszą się liczyć z poważnymi wydatkami. Projektor cyfrowy to wydatek około 100 tys. euro. Czy kina stać na taką inwestycję? Dla multipleksów nie stanowi to problemu. Wiele z nich już obecnie korzysta z takich projektorów. Największe kinowe sieci w Polsce, jak Multikino, Cinema City czy Helios już od roku inwestują w technologię cyfrową. I tak na przykład o ile „Podróż do wnętrza Ziemi 3D”, która miała premierę w sierpniu br., weszła do kin w 16 cyfrowych kopiach, to „Wyprawa na Księżyc 3D”, wprowadzona w październiku, miała ich już 43. Dla właścicieli kin tradycyjnych, najczęściej jednosalowych, zakup projektora cyfrowego to tylko marzenie. Mimo to przejście na technikę cyfrową okaże się korzystne również dla nich. Obecnie dystrybutorzy ze względu na koszty produkują tylko ograniczoną ilość tradycyjnych kopii, a filmy premierowe trafiają przede wszystkim do sieci multipleksów. Tania kopia cyfrowa ma szansę w dniu premiery znaleźć się w każdym kinie dysponującym odpowiednim projektorem. Skąd małe kina wezmą taki sprzęt?
Projektor od ministra
Z pomocą przychodzi Narodowy Program Cyfryzacji Kin, opracowywany przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Program współtworzą Polski Instytut Sztuki Filmowej, Stowarzyszenie Filmowców Polskich oraz Krajowa Izba Producentów Audiowizualnych. Zakłada on wyposażenie kin studyjnych oraz znajdujących się w mniejszych miejscowościach w projektory cyfrowe wraz z oprzyrządowaniem, a także pomoc w koniecznych remontach i modernizacji kin w 2009 r. Jednym z aspektów realizacji programu jest także tworzenie sieci współpracy programowej i organizacyjnej ucyfrowionych kin lokalnych. Na te inwestycje przygotowano 45 mln zł. Czy ta suma wystarczy, by wyposażyć w nowy sprzęt około 300 sal kinowych w kraju? Zapewne nie. Część będą musieli wyłożyć właściciele kin. A twórcy programu mają nadzieję, że do programu włączą się także samorządy lokalne.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Edward Kabiesz