Bora Ćosić, Podróż na Alaskę, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2008, s. 160
Bora Ćosić wraca do ojczyzny. Do kraju, który już nie istnieje ani na geograficznych, ani na mentalnych mapach. Pisarz urodzony w Zagrzebiu, wychowany w Belgradzie, od wielu lat mieszkający w Berlinie, wyrusza na Alaskę swego życia. Co chce odnaleźć? Kraj, w którym „od centrum Zagrzebia aż po Morze Czarne istnieje tylko chata pod słomianą strzechą, błotniste podwórze, a na nim siekiera wbita w pień, no może jeszcze kogut”?
Mija pierwszą granicę. „Kilkadziesiąt lat wcześniej zaperzony, spocony człowieczek siedzący ze mną w autobusie prawie dostał ataku: O tu – zaryczał – tu kończy się Słowenia i zaczyna nasza Chorwacja! Ze zdziwieniem patrzyłem na pustą szosę, bez ani jednej linii czy znaku. Dzisiaj krzyk tego histeryka został uprawniony. Szlaban ostrzega nas, że opuściliśmy europejskie państwo Słowenię i nareszcie jesteśmy w domu”.
Przepiękny, dziki, poszatkowany granicami kraj tonie we wzajemnych oskarżeniach. Bośnia w Podróży na Alaskę jest krzywa, niechlujna, karykaturalna, zraniona. Serbia leniwa, opryskliwa, zakłamana, brudna. Wychowany w Belgradzie pisarz chodzi po mieście jak po martwym muzeum. Podnosi wzrok na wspaniałe monastery.
Nie zachwyca się nimi, bo jak notuje „odpowiedzialny za rzeź w Srebrenicy Ratko Mladić ukrywa się pod habitami mniszek jednej z pobliskich cerkiewek”. Bora Ćosić nieustannie porównuje świat dzisiejszych Bałkanów z krajem swojego dzieciństwa, w którym Chorwaci, Serbowie, Muzułmanie i Słoweńcy wspólne tańczyli kolo. Jeżdżąc po krętych, dziurawych drogach byłej Jugosławii, łapie się za głowę: co się tu właściwie stało?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Książki - poleca Marcin Jakimowicz