Szymon Babuchowski opisuje w poemacie niezwykłą pielgrzymkę młodych ludzi, którzy wyruszyli do Medjugorie.
Do miejsca, gdzie są objawienia, ale jeszcze niezupełnie pewne. Miejsca, gdzie się pielgrzymuje przez wojnę, która cofnęła te okolice w głęboko prymitywny byt. To reportaż o ubóstwie pielgrzymowania, brudzie, strachu i wielkiej nadziei. Na co? Na spotkanie ze sobą. Bo każda pielgrzymka jest wędrowaniem do Gospy-Matki, żeby spojrzeć w Jej oczy i zobaczyć siebie.
Mało kto potrafi jak Babuchowski napisać o tej brudnej zwyczajności tak, że widzimy każdy detal, a jednocześnie nie uronić nic z wielkiej nadziei spotkania z Gospą. I opisać, jak rozjeżdżają się uczestnicy pielgrzymki niby w świat ten sam – z dworca w Katowicach do Łodzi. A jednak świat inny. Nie ma tu pień o cudach. Babuchowski odkrywa objawienie zwyczajne.
Jak u Karpińskiego wielki paradoks wiary, że Bóg stał się człowiekiem, dzieje się wśród prościutkiego krajobrazu wioski, tak tu zwyczajna niezwyczajność zawarta jest w marnym autobusie, utytłanych ludziach, narkomanach, wojnie, ciągle jeszcze trwającej w małych mieszkankach uczestników pielgrzymki. Poeta (i to cenię w nim najbardziej) nie ucieka od pozornej nijakości modlitewnych przeżyć. On jest z ludźmi.
Czytajcie Wiersze na wiatr Szymona Babuchowskiego. Bo trzeba, aby poeci dali nam obraz kraju, w którym poczujemy się prawdziwie. Czasami się to udawało mojemu pokoleniu, czasem pokoleniu Nowej Fali, i tym, co budowali swoje wiersze wokół idei prywatności przeżycia, czas, żeby choć trochę udało się teraz.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Książki - poleca Ernest Bryl