Czy rozpoczynający się właśnie Rok Zbigniewa Herberta przyniesie nowe odkrycia dotyczące twórczości i biografii poety? Jakie tajemnice kryje w sobie archiwum twórcy „Pana Cogito”?
Około 200 notesów z wierszami, ponad 270 szkicowników, więcej niż 6500 listów, do tego eseje, proza i publicystyka – to spuścizna po Zbigniewie Herbercie, licząca w sumie ponad 60 000 kart. Łatwo można by się w tym wszystkim pogubić, gdyby nie fakt, że poeta bardzo skrupulatnie wszystko zbierał, segregował, notował… – Zaskoczył mnie duży stopień kompletności tego zbioru – zwierza się Henryk Citko, kustosz Archiwum Zbigniewa Herberta w Bibliotece Narodowej. – Herbert gromadził nie tylko listy od znajomych, ale także wycinki ze swoich prasowych publikacji, pamiątki z podróży, a nawet bilety czy rachunki z restauracji, które potem wkładał do odpowiednich kopert czy teczek. W kalendarzach zapisywał spotkania. Dzięki temu możemy dość dokładnie umiejscowić fakty z jego życia. Okazuje się, że w dotychczasowych opracowaniach jest wiele błędów, teraz będzie można je skorygować.
Wiersze w dezynfekcji
Spuścizna Herberta miała początkowo spocząć, zgodnie z życzeniem poety, w Archiwum Rzadkich Książek i Rękopisów w Beinecke w USA, gdzie znajdują się m.in. rękopisy Czesława Miłosza. Jednak po apelu polskich intelektualistów, Ministerstwo Kultury porozumiało się ze spadkobierczyniami – żoną Katarzyną i siostrą Haliną Herbert--Żebrowską – i ostatecznie całe archiwum trafiło do Biblioteki Narodowej. – Najpierw wszystkie dokumenty musiały przejść przez komorę dezynfekcyjną – opowiada Henryk Citko. – Następnym etapem była analiza materiału: pogrupowanie, wyodrębnienie autorów listów. Dalej – przepakowywanie archiwaliów w koszulki z bezkwasowego papieru. I regularne oddawanie do konserwacji najbardziej zniszczonych kart, które będzie trwało jeszcze przez kilka lat.
Badacze literatury wejdą jednak do archiwum już w grudniu tego roku. Pracować będą przede wszystkim na kopiach cyfrowych, a oryginały zostaną udostępnione tylko w wyjątkowych wypadkach, np. edytorom dzieł Herberta. To zagwarantuje bezpieczeństwo dokumentom.
Jakie niespodzianki czekają na badaczy w archiwum? Są wiersze nigdy nieogłaszane w tomikach ani w prasie, są też inne wersje znanych już tekstów. – Dzięki notatnikom można śledzić proces powstawania wierszy – twierdzi Henryk Citko. – Herbert często wracał do wcześniej zapisanych utworów, poprawiał je, szlifował. A oddawał do druku dopiero wtedy, gdy uważał, że tekst jest już doskonały, skończony. Daty pod zapiskami pozwalają np. stwierdzić, że wiersz, który powstał w latach 50., został wydany w tomiku dopiero w latach 80.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Szymon Babuchowski