Sztuka Petera Nicholsa powstała na bazie własnych doświadczeń autora. Na wpół biograficzna opowieść przedstawia przeżycia rodziców nieuleczalnie chorego dziecka.
Sztuka „Jeden dzień” powstała w 1967 r. Tra-fiła na scenę, a jeszcze w 1972 r. doczekała się ekranizacji. Nicholas, tak jak bohater sztuki, przez jakiś czas pracował jako nauczyciel. Jego córeczka zmarła w wieku dwunastu lat.
„Choroba dziecka nie cieszy Boga. Wręcz przeciwnie. Zasmuca” – pociesza Sheilę, matkę chorej od urodzenia dziewczynki, wikary. Ale dla Sheili nie jest to żadna pociecha. „Więc dlaczego na nią pozwala? Dlaczego nas to dotyka?” – pyta zrozpaczona, ale na to pytanie nie dostaje odpowiedzi. „Nie wiemy. To robota diabła” – wyjaśnia wikary. Joe, córka Sheili i Bri, przyszła na świat dotknięta porażeniem spastycznym. Od urodzenia wymaga nieustannej opieki, nie ma z nią żadnego kontaktu. Nie można jej pozostawić samej nawet na chwilę. Częste skurcze mięśni sprawiają jej ból, rodzice muszą wtedy natychmiast stosować ćwiczenia rozluźniające i podawać odpowiednie lekarstwo. Z tym nieszczęściem Sheila i Bri zmagają się już od dwunastu lat.
Nie pozostało to oczywiście bez wpływu na ich związek. Kto zawinił? Kto i kiedy popełnił błąd? Czy z powodu tego, w jaki sposób żyła matka? Może dlatego, że paliła papierosy? Być może to wina lekarza odbierającego poród? Dlaczego my? Dlaczego spotkało to właśnie nas i nasze dziecko? Pytania, które zadają sobie rodzice małej Joe, zadają sobie nie tylko oni. Zadają je sobie wszyscy, którzy znaleźli się w takiej sytuacji i których dotknęła nieuleczalna choroba dziecka.
Szalik na Wigilię
W pierwszej części przedstawienia oboje rodzice odgrywają swoistą psychodramę, wcielając się w postacie lekarza i duchownego, do których kiedyś zwracali się o pomoc i radę. Ale ta utrzymana w konwencji czarnej komedii partia sztuki wcale nie budzi śmiechu. Raczej uświadamia widzom, że Sheila i Bri tak naprawdę w obliczu nieszczęścia pozostają sami. Nie są im w stanie pomóc zaproszeni na kolację przyjaciele ani babka dziewczynki. Babcia może najwyżej ofiarować dziewczynce na Wigilię szalik. To, co czują rodzice dziecka, w pełni pojąć może tylko ktoś, kto przeżył podobną tragedię.
Sztuka Nicholsa, zgodnie z polskim tytułem przedstawienia, pokazuje jeden dzień z życia rodziny. Chociaż jest to dzień szczególny, bo zbliżają się święta Bożego Narodzenia, a za oknem słychać kolędy, w życiu rodziny dzień ten podobny jest do wszystkich innych. Choroba Joe sprawiła, że oboje stracili radość życia. Jedno jest pewne. Kochają córkę. Ale nieszczęście nie wzmocniło ich związku. Bri, ojciec rodziny, zagubił się zupełnie. Jest nauczycielem w szkole podstawowej, ale nie lubi swej pracy. Opiekuje się Joe, ale widzimy, że robi to coraz bardziej pod przymusem, z obowiązku, znajduje się na krawędzi załamania psychicznego. Nie wierzy w jakąkolwiek odmianę losu. Czujemy, że rozpacz może pchnąć go do jakiegoś desperackiego czynu. Z kolei Sheila jest zdecydowana do końca „nieść swój krzyż”. Nie chce nawet myśleć o oddaniu córki do ośrodka opieki. W głębi serca wciąż ma nikłą nadzieję, że zdarzy się cud i jej dziecko wróci do zdrowia.
Sztuka nie daje oczywiście odpowiedzi na żadne z zadawanych sobie przez bohaterów pytań. Pokazuje dotkniętą ciężarem ponad siły rodzinę, żyjącą w społeczności zagubionej tak jak oni sami. Społeczności, która traci wiarę. I w niczym nie znajduje oparcia.
Jeden dzień; autor: Peter Nicholas, reż. Andrzej Barański, wyk.: Bartosz Opania (Bri), Edyta Jungowska (Sheila), Małgorzata Sadowska (Pam), Szymon Bobrowski (Freddie), Marta Lipińska (Grace), Jolanta Zabirko (Joe), TVP1, poniedziałek 17.12, godz. 20.20.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Edward Kabiesz