Napis na słonecznym zegarze z rodzinnego kościoła Jana Pawła II w Wadowicach stał się tytułem najnowszej książki Marka Skwarnickiego: Czas ucieka, wieczność czeka. To eschatologiczne odniesienie jest w tym przypadku głęboko uzasadnione.
Przyjaciel Papieża pisze bowiem o czasie przeszłym i ludziach, których w większości już nie ma wśród nas. Ocala od zapomnienia nie tylko tych znanych: Jana Pawła II, Czesława Miłosza, Zygmunta Kubiaka, prof. Juliana Aleksandrowicza, kolegów z „Tygodnika” – Annę i Jerzego Turowiczów czy Bronisława Mamonia, ale też Kasię i Klarę, koleżanki z pracy w Bibliotece Narodowej, które w ten sposób przechodzą do historii. Książka Marka Skwarnickiego staje się więc poniekąd jego własnym „alfabetem”. Przede wszystkim jest to jednak pełen interesujących szczegółów notatnik z bogatego w cuda życia.
Autor sugeruje w podtytule, że to zapiski „z Krakowem w tle”, ale stale obecnym bohaterem tych wspomnień jest także „Tygodnik Powszechny”. To pismo odmieniło życie autora „Intensywnej terapii”, choćby dlatego, że musiał się przenieść z Warszawy do Krakowa. Wszedł w środowisko tamtejszej elity intelektualnej, kształtującej opinię katolików w zniewolonej Polsce. Szkoda, że po latach, podczas zmiany ekipy redakcyjnej, zrezygnowano z jego felietonów. Musiało to być bolesne dla Skwarnickiego, świadomego, że pisarz nigdy nie przechodzi na literacką emeryturę.
Zaciekawiło mnie wyznanie Marka Skwarnickiego, że to pieśni religijne, śpiewane przez niego i inne osoby wiezione w wagonach bydlęcych do obozu w Mauthausen, ugruntowały jego wiarę. „Nigdy nie uległem wybrzydzaniu na tzw. katolicyzm ludowy” – pisze autor. Takich komentarzy do osobistych doświadczeń można w tej książce znaleźć więcej.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Książka - poleca Barbara Gruszka-Zych