Samo przyznanie nagrody literackiej już dziś nie wystarczy, jeśli nie stoi za nim silna medialna promocja – zarówno lauru, jak i laureata.
Nagroda Nike po raz drugi dla Wiesława Myśliwskiego – taka wiadomość obiegła Polskę dwa tygodnie temu. I choć wypadałoby się cieszyć, że wygrała dobra literatura, trzeba też zapytać, czy polskie nagrody literackie faktycznie spełniają swoją podstawową rolę, tzn., czy promują nowych, ciekawych autorów, czy też są tylko „przekonywaniem przekonanych”.
Poprawna Nike
Przeglądając listę laureatów i nominowanych do Nike przez 11 lat, można stwierdzić, że mamy do czynienia raczej z tym drugim zjawiskiem. Powtarzające się w różnych konfiguracjach nazwiska (Miłosz, Szymborska, Różewicz, Myśliwski, Zagajewski, Pilch itd.), urozmaicane politycznie poprawnymi „nowinkami” w rodzaju homoseksualnej powieści „Lubiewo” Michała Witkowskiego czy prozy feministki Kingi Dunin, sprawiają, że trudno patrzeć na Nike inaczej niż na nagrodę środowiskową.
Jedna Masłowska wiosny nie czyni. Zwłaszcza że w momencie, kiedy otrzymała Nike, autorka „Pawia królowej” była już znaną pisarką. Inna sprawa, że „znana” niekoniecznie musi znaczyć „wybitna”. Jurorzy chyba zdali sobie sprawę, że w zeszłym roku trochę przeholowali, dlatego tym razem wybrali uznanego pisarza, który w dodatku nikomu nie wadzi.
Tylko raz w historii nagrody uhonorowano nią pisarza o poglądach wyraźnie przeciwstawnych do tych reprezentowanych przez środowisko „Gazety Wyborczej”. Miało to miejsce w 2003 roku, kiedy Jarosław Marek Rymkiewicz otrzymał Nike za tom wierszy „Zachód słońca w Milanówku”. Jednak konsekwentne pomijanie książek autorów usytuowanych bardziej na prawo każe widzieć w tym geście jedynie listek figowy.
Słaba konkurencja
Oczywiście nie ma się co o taki stan rzeczy obrażać. Każdy może mieć w końcu swoją nagrodę, w której będzie rozdawał laury, komu chce. Szkoda tylko, że nie udało się do tej pory stworzyć dla Nike poważnej konkurencji. Początkowo wydawało się, że może nią zostać Nagroda Literacka Gdynia, ustanowiona w zeszłym roku przez prezydenta tego miasta, jednak już pierwsza lista nominowanych, a przede wszystkim nagrodzenie „Lubiewa” w kategorii prozatorskiej pokazały, że mamy raczej do czynienia z Nike bis.
Przeciwwagą dla Nike nie stała się także prawicowa Nagroda im. Józefa Mackiewicza, przyznawana przez kapitułę pod przewodnictwem znanego prozaika Marka Nowakowskiego. A to dlatego, że wygrywają w niej głównie książki historyczne. Nominowanie wraz z dziełami literatury pięknej książek takich jak „Księża wobec bezpieki” ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego wydaje się nieporozumieniem. Nic dziwnego, że trzykrotnie pretendujący do tej nagrody poeta Wojciech Wencel zwrócił się w końcu z apelem do jury, by nie brało go pod uwagę przy kolejnych nominacjach. „Uważam, że duch literatury jest z natury wolny i nie może być sprowadzany do treści historycznych, bez względu na to, czy będzie to pamięć Holocaustu, czy tematyka kresowa. Kryteria oceny książek nominowanych do Nagrody Literackiej im. Józefa Mackiewicza, sprecyzowane przez członków Jury w licznych wywiadach, kłócą się z moim pojmowaniem sztuki pisarskiej” – napisał w zeszłym roku Wencel.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Szymon Babuchowski