Michael Bublé przez moment był w opałach. Jego dotychczasowe albumy rozeszły się w 11 milionach egzemplarzy, a niektórzy okrzyknęli go nawet następcą Franka Sinatry i Tony’ego Bennetta.
W wieku 30 lat stanął przed życiowym wyzwaniem – by potwierdzić swoją wysoką pozycję, musiał nagrać krążek jeszcze lepszy niż wcześniejsze dokonania.
Call Me Irresponsible to dowód ogromnej dojrzałości wokalisty śpiewającego bez pretensji do tytułu króla swingu. Kanadyjczyk znów sięga po szlagiery, nie tylko z jazzowej półki. Wśród nich znajdują się „Wonderful Tonight” Erica Claptona, „Always on My Mind” Elvisa Presleya czy „I’m Your Man” Leonarda Cohena.
Są też dwie autorskie, czysto popowe piosenki. Zasłuchawszy się w łagodny tembr głosu, trudno uniknąć wrażenia, że Bublé śpiewa nie dla milionów swoich fanów, ale dla każdego z osobna.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Muzyka - poleca Piotr Sacha