O oczekiwaniach wobec nowego roku, łączeniu aktorstwa i życia rodzinnego oraz pracy nad kolejną rolą mówi Michał Chorosiński.
Agata Puścikowska: Czy początek nowego roku jest dla Ciebie w jakiś sposób szczególny? Dla wielu ludzi to moment ważny, symboliczny, cezura albo pretekst do podsumowania. Jak jest w Twoim przypadku?
Michał Chorosiński: Faktycznie, to czas w jakiś sposób skłaniający do refleksji. Mogę z perspektywy spojrzeć na wcześniejsze miesiące, na to, co się udało, co nie wyszło. Chyba warto zadać sobie pytanie, czy miniony rok był dobry… Może lepszy od poprzedniego? Jeżeli tak, to pod jakim względem – duchowym, zawodowym, finansowym. Takie i podobne pytania towarzyszą mi na przełomie grudnia i stycznia.
Nowego roku bardziej się obawiasz czy raczej jesteś zaciekawiony, co się w nim wydarzy?
Patrzę w przyszłość z nadzieją i zaufaniem. Myślę, że nie jest to naiwny optymizm w stylu „jakoś to będzie”, lecz nadzieja płynąca z przeświadczenia, że jest jakiś większy plan w moim życiu: „Układa się w kręgi na wodzie, słoje, stopnie, fałdy, by skonać spokojnie u Twych nieodgadnionych kolan” – cytując Herberta. Natomiast najlepszym sposobem na rozpoczęcie nowego roku jest męski wyjazd z synami w góry.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.