Reżyser „Pachnidła” uwodzi nas prawie tak, jak główny bohater uwiódł mieszkańców Grasse.
Najnowszy film Toma Tykwera, zrealizowany – dość wiernie – na motywach powieści Patricka Süskinda, to obraz perfekcyjny. Reżyserowi udało się to, o czym marzyło wielu – w kinie rzeczywiście pachnie. Pachnie, paradoksalnie, za sprawą obrazów, tak sugestywnych, malarskich, że widz zdaje się je odbierać wszystkimi zmysłami. „Drewno. Rozgrzane drewno. Kamienie. Rozgrzane kamienie. Woda. Zimna woda” – śni główny bohater w jednej z pierwszych scen. Wraz z dodawaniem do rzeczowników kolejnych określeń zmienia się perspektywa – kamera „wchodzi” w głąb przedmiotu, a my mamy wrażenie, jakbyśmy byli coraz bliżej dotknięcia istoty rzeczy.
Współczucie dla potwora
Ta magia kina niesie jednak za sobą niebezpieczeństwo. Oto bowiem niepostrzeżenie ulegamy fascynacji bohaterem, który fascynować nie powinien – jest przecież wielokrotnym mordercą! Dla Jana Baptysty Grenouille’a, głównego bohatera „Pachnidła”, owo docieranie do „istoty rzeczy” wiąże się z kolejnymi zabójstwami pięknych dziewic. Grenouille, geniusz i potwór w jednej osobie, nazywający sam siebie „najlepszym nosem w Paryżu”, kolekcjonuje zapachy dziewcząt po to, by stworzyć doskonałe pachnidło. Skąd ta obsesja, jakaś straszliwa utopia, dla której bohater nie zawaha się przed najokrutniejszym czynem? Wyjaśnienia należy zapewne szukać w scenie jego narodzin – w XVIII-wiecznym Paryżu, na targu rybnym, wśród najbardziej obrzydliwych zapachów. Bohater filmu od samego początku nie może zaznać miłości – matka chce zabić niemowlę i cudem tylko unika ono śmierci.
Może więc morderczy plan Grenouille’a jest wyrazem rozpaczliwej tęsknoty za prawdziwą miłością? To pytanie, które pojawia się w głowie widza, staje się zarazem źródłem współczucia. Tak, współczujemy potworowi, który preparuje kolejne ofiary, tylko po to, by uzyskać swój wyimaginowany cel. „Pachnidło” po części wpisuje się w dość niepokojący nurt kinematografii ostatnich czasów (wystarczy przypomnieć chociażby niektóre filmy Almodóvara) – manipulujący widzem w ten sposób, by swoją sympatię skierował na negatywnego bohatera.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Szymon Babuchowski