Zwierzenia i opowiadanie o sobie nigdy nie były domeną księdza Jana Twardowskiego. Fragmentarycznymi wypowiedziami obdarowywał dziesiątki osób, ale przeważnie wspomnienia te były urywane i niepełne.
W rozmowach z bliskimi, z dziennikarzami, z ambony, w listach, przez telefon i bezpośrednio, na spotkaniach autorskich, przy okazji odbierania nagród, w swoich wierszach – mówił, dyktował, uzupełniał, pisał, dopowiadał, okraszał i ubarwiał snutą w ten sposób nieświadomie opowieść o swoim życiu. Także tym wewnętrznym. O wielu sprawach mówił niechętnie, bądź wcale. Wielką rolę w przybliżeniu osoby ks. Jana odegrali ci, którym udało się namówić go na wspomnienia.
Pretekstem do rozmów były święta i uroczystości, nie tylko kościelne, spotkania autorskie, odbieranie nagród, targi książki, wizyty w szkołach, śmierć osób ważnych dla polskiej historii. Krytycy literatury, badacze, dziennikarze radiowi, telewizyjni i prasowi mają w tym dziele wielką zasługę, bowiem utrwalili słowa księdza Jana Twardowskiego.
Ksiądz uświadomił sobie – mimo kilkudziesięciu lat życia – że sam nie napisał niczego o sobie. A nie napisał przez skromność i wrodzoną pokorę. Dlatego zapewne w ostatnim okresie życia na swoje fragmentaryczne, rozproszone wypowiedzi spojrzał przychylniej. Może dlatego z taką aprobatą przystał na propozycję Wydawnictwa Literackiego, przedstawioną w 2003 roku, przygotowania autobiografii opartej na zachowanych w różnej formie swoich wypowiedziach z wielu lat.
Słowa mówione, dyktowane i zapisane stały się podstawą „Autobiografii”, na którą składają się „myśli nie tylko o sobie”. Rozproszone wypowiedzi, czasem wręcz strzępy informacji, rzucone w przelocie, od niechcenia, teraz zebrane – układają się w opowieść o życiu księdza. Po 18 stycznia 2006 r. doszła nowa świadomość: każde utrwalone słowo jest skarbem, zamkniętym w przedziale ziemskiego czasu.
Przez trzy ostatnie lata życia, do końca, ksiądz Jan przykładał do rodzącej się książki wielką wagę. Podpowiadał, kierunkował, wskazywał, na co w wyborze materiału zwracać uwagę, co warto i trzeba pokazać. Uzupełniał niedokończone wątki, dopowiadał – nawet telefonicznie – nowe fragmenty wspomnień. Wybrał motta książki i rozdziałów, redagował podpisy licznych zdjęć. Przekazywał dokumenty, listy, rękopisy, fotografie i stare pocztówki, które bardzo by chciał w powstającej książce umieścić. W szpitalu podyktował myśli do wstępu.
I tak zrodziła się opowieść o kapitalnym znaczeniu. Opowieść pozwalająca zrozumieć fenomen człowieka, który nie zabiegając o to, stał się autorytetem, przewodnikiem, świadkiem Ewangelii, słuchanym i czytanym przez przedstawicieli wszystkich pokoleń. W konsekwencji zdarzeń swojego życia ksiądz Jan dostrzega plan Bożej Opatrzności i uczy, jak czytać książkę swojego życia, „którą pisze sam Pan Bóg”. W tym planie, jak na kartach księgi, pojawiają się ludzie, którzy w jego życiu odegrali znaczącą rolę, zdarzają się niepowodzenia, które stały się zapowiedzią sukcesu. Każdym niemal słowem „Autobiografii” ksiądz daje wspaniałą lekcję miłości, wdzięczności i pogody życia.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
O „Autobiografii” księdza Jana Twardowskiego mówi Aleksandra Iwanowska