W rok po nagrodzie Nike dla „Jadąc do Babadag” Andrzej Stasiuk wydaje kolejny znakomity zbiór szkiców.
W Fado znajdziemy ciąg dalszy niektórych wątków z poprzedniej książki. Wciąż jest to opowieść o podróżowaniu, odkrywaniu zapomnianych zakątków Europy, poznawaniu tego, co wyłania się z chaosu. Najważniejsza i najprawdziwsza jest dla autora „Fado” przeszłość.
Ona stanowi fundament, na którym można próbować coś budować. Oczywiście niedoskonałość pamięci skazuje nas na poprzestawanie na niedokończeniu, fragmencie, jakichś wyrywkach rzeczywistości, pojedynczych zapamiętanych obrazach. Sam Stasiuk twierdzi, że nic mu się z tych fragmentów nie układa. Gdyby jednak tak było, nie ulegalibyśmy jego sugestywnej wizji środkowej Europy.
Podróżując do krajów i narodów, których wielcy tego świata nie potrafią znaleźć na mapie, pisarz próbuje określić tożsamość ludzi je zamieszkujących, sportretować mało znane lądy na chwilę przed „zagładą”. Postępujące ujednolicenie, jak przewiduje autor „Fado”, stopniowo będzie bowiem zacierać narodowe odrębności, skazywać nas na małpowanie zachodnich wzorów i spowoduje, że na całym kontynencie zapanuje bezosobowy kult pieniądza.
Można utyskiwać na ogólnikowość i jednostronność takiego spojrzenia, ale trzeba przyznać, że Stasiuk, wyostrzając kontrasty, darowuje nam obrazy o wielkiej sile. Porywające są fragmenty o barbarzyńcach zasiedlających u progu XXI wieku starą Europę – przypomina to schyłek Imperium Rzymskiego i początek średniowiecza.
W „Fado” najmocniej zwracają uwagę bardzo osobiste fragmenty poświęcone dorastającej córce, dziadkom, Janowi Pawłowi II. Stasiuk, którego kariera literacka zaczynała się od więziennych „Murów Hebronu”, jako pisarz dojrzały zamienia się w strażnika tajemnicy, metafizycznej wrażliwości i pamięci przodków.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Książka - poleca Artur Nowaczewski