Być może Rubik odkrył to, czego nie chcą zauważać ludzie decydujący o mediach: że większość z nas potrzebuje prawdziwej sztuki. Tylko nie zawsze wiemy, gdzie jej szukać.
Kiedy myślę o fenomenie popularności kompozycji Piotra Rubika, przypomina mi się obraz z kwietnia tego roku, kiedy katowicka katedra pękała w szwach, a ci, którym nie udało się wejść do środka, stali na chodniku i z wypiekami na twarzy obserwowali to, co działo się na telebimie.
Przyznam, że – jako przechodniowi – dość trudno było mi zrozumieć powszechny entuzjazm, który towarzyszył wykonaniu „Świętokrzyskiej Golgoty”. Patos utworów wydawał mi się ciężkostrawny, nieprzystający do prostych tekstów Zbigniewa Książka; irytowało mnie zestawienie dużej ilości partii chóralnych z „popowymi” głosami wokalistów, słowem, widziałem w dziele Rubika plastikową podróbkę muzyki poważnej, obliczoną na dużą sprzedaż.
Zręczne balansowanie
Postanowiłem jednak dokładniej zbadać to zjawisko – w tym celu kupiłem trzecią część „Tryptyku Świętokrzyskiego”. „Psałterz wrześniowy” ukazał się 23 września i – jak podaje wydawca na stronie internetowej – już w dniu premiery osiągnął sprzedaż uprawniającą go do otrzymania statusu platynowej płyty (przyznaje się ją za 30 tysięcy sprzedanych egzemplarzy).
Co sprawia, że tak wiele osób sięga po te kompozycje? W pewnym stopniu potwierdziły się moje wcześniejsze ustalenia: mamy tu do czynienia ze sprytnym połączeniem klasyki i popu. Kompozytor balansuje na granicy kiczu, ale – trzeba to przyznać – jest na tyle zręczny, że zachowuje równowagę. Z jednej strony utwory Rubika są na tyle przystępne, że mogą trafiać w niezbyt wyrafinowane gusta, z drugiej jednak – odpowiadają na potrzebę obcowania z formą nieco bardziej wyszukaną niż oparte na trzech akordach piosneczki, które dominują w radiu i telewizji.
Być może kompozytor odkrył to, czego zdają się nie zauważać ludzie decydujący o mediach: że ta potrzeba „czegoś ambitniejszego” tkwi w większości z nas. W edukacji muzycznej sporo jest jeszcze do zrobienia, dlatego nie oburzajmy się, że ktoś sięga po Rubika, zamiast np. po Mozarta. Może po Mozarta sięgnie następnym razem. Jeśli Rubik mu w tym pomoże, to chwała Rubikowi.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Szymon Babuchowski