Wiara uratowała mi życie – wyznaje jeden z bohaterów filmu „World Trade Center”, którego premiera niedawno odbyła się w Nowym Jorku.
Film Oliviera Stone’a opowiada o dwóch nowojorskich policjantach, którzy 11 września 2001 r. przeżyli atak terrorystyczny w World Trade Center. Will Jimeno i John McLoughlin, których historia stała się podstawą secnariusza filmu, jak zwykle, patrolowali ulice w pobliżu WTC, gdy w jeden z wieżowców uderzył samolot. Budynek stanął w ogniu. – Widziałem przerażonych ludzi miotających się daremnie i nie mogłem im pomóc. To najgorsze, co może spotkać policjanta – wspomina tragiczne chwile sprzed 5 lat Will Jimeno.
Gdy weszli do drugiego biurowca, uderzył weń kolejny samolot. Mury zaczęły się walić, raniąc i zabijając znajdujących się we wnętrzu ludzi. Will i John zostali uwięzieni pod gruzami wśród ciężko rannych i umierających osób. Wiele godzin czekali na pomoc, bojąc się, że może w ogóle nie nadejść. Przez kilka godzin Will opowiadał Johnowi o swojej córce i spodziewającej się dziecka żonie. – Przy życiu trzymała nas myśl o naszych rodzinach i rozmowy o wierze – wspomina Will.
W jednej ze scen filmu Willowi Jimeno ukazuje się Chrystus i podaje mu wodę.
– Często dziennikarze pytają mnie o tę scenę – mówi Jimeno i zapewnia, że nie jest ona zmyślona. – Tak było naprawdę. Jestem katolikiem, wiarę w Boga wpoiła mi moja mama, a umocniła ciężka praca ojca. Ta wiara uratowała mi życie – dodaje.
Will Jimeno i John McLoughlin byli ostatnimi żywymi ludźmi wydobytymi przez ratowników spod gruzów WTC.
Na ekrany polskich kin film wejdzie 6 października.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Wiesława Dąbrowska-Macura