Poeci debiutujący w ciągu ostatnich trzydziestu lat żyli w cieniu starych mistrzów: Miłosza, Herberta, Różewicza i innych. Antologia Tadeusza Dąbrowskiego pokazuje, że głos młodych twórców jest równie ważny w literackiej symfonii.
Choć nie mamy w „Gościu” stałej rubryki z poezją, każdego tygodnia do naszej redakcji napływają nowe wiersze. Czasem są to zapisy religijnych uniesień, czasem – miłosnych rozczarowań, nie brak też wierszowanych reakcji na bieżące wydarzenia polityczne. Polacy piszą dużo, można nawet powiedzieć, że za dużo, bo za liryczną duszą i dobrymi chęciami nie zawsze stoi warsztat i przygotowanie lekturowe. Dobrze więc, że ukazują się antologie, które pokazują, co ważnego dzieje się we współczesnej liryce. Mogą one być pomocne nie tylko dla osób specjalizujących się w tej dziedzinie sztuki, ale także dla zwykłych czytelników, którzy dopiero zaczynają zgłębiać meandry poetyckiego świata i nie zawsze wiedzą, po który tomik sięgnąć, by zakosztować przyjemności obcowania z dobrą literaturą.
Nakładem wydawnictwa „Słowo/Obraz Terytoria” ukazała się właśnie antologia „Poza słowa”. Ta potężna księga, licząca 640 stron, gromadzi wiersze poetów, których debiut książkowy przypadł na lata 1976–2006. Publikację opracował Tadeusz Dąbrowski – jeden z najciekawszych autorów młodego pokolenia. Wartość antologii jest nie do przecenienia. Stanowi ona bowiem pierwszą próbę całościowego spojrzenia na najciekawsze zjawiska, które pojawiły się w naszej poezji na przestrzeni ostatnich trzydziestu lat.
Wypełnić czarną dziurę
Obszerny wybór tekstów krytycznych, stanowiący uzupełnienie antologii Tadeusza Dąbrowskiego, dzieli ostatnie trzydziestolecie na trzy okresy: lata 1976–1989, 1989–1994 i po roku 1994. Pierwszy z nich – jako najdłuższy – reprezentowany jest w książce największą liczbą utworów. I być może jest to jeden z największych walorów tej publikacji. Do tej pory mówiło się bowiem często o „czarnej dziurze lat osiemdziesiątych”, przedstawiało się ten czas jako epokę wtórności, nudy i grafomanii. Dąbrowski stara się zweryfikować ten sąd: „(…) najzwyczajniej nie mogłem uwierzyć, że po Nowej Fali długo nic się nie działo i dopiero wraz z »bruLionem« i przełomem roku 1989 pojawili się sami geniusze” – pisze we wstępie.
Prof. Marian Stala przypomina w posłowiu, że radomskie wydarzenia 1976 roku przyczyniły się do zakazu druku utworów niepokornych pisarzy, a wraz z powstaniem KOR-u zaczął funkcjonować niezależny obieg wydawniczy. Podział krajowej literatury na „oficjalną” i „podziemną” niewątpliwie utrudnia opisanie tego czasu, niemniej jednak Dąbrowski z tego zadania wychodzi obronną ręką. Autor zadał sobie ogromny trud dotarcia do – jak pisze – ponad tysiąca książek poetyckich i dzięki temu ukazany przez niego obraz polskiej poezji ostatnich trzydziestu lat można uznać za reprezentatywny. Również na tym odcinku, który do tej pory zbadany został w najmniejszym stopniu. Dąbrowski częściowo potwierdza dotychczasowe ustalenia krytyków, pisząc, że autorzy, którzy przyszli po Nowej Fali i wchodzili z nią w polemiczny dialog (nazywani Nowymi Rocznikami czy też Nową Prywatnością), tworzyli pokolenie „słabe”, od samego początku mało wyraziste. Autor zaznacza jednak, że „słabość pokolenia w żadnym razie nie wyklucza poetyckiej siły części jego reprezentantów”. Możemy się o tym przekonać, czytając zawarte w antologii wiersze Jana Polkowskiego, Bro- nisława Maja czy Antoniego Pawlaka.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Szymon Babuchowski