Bohater wierszy Baczyńskiego nieustannie poszukuje Boga i wbrew okrutnej wojennej „edukacji” – ocala w sobie człowieczeństwo.
Krzysztof Kamil Baczyński, gdyby żył, skończyłby dziś 85 lat. Rówieśnik Różewicza, rok młodszy od Jana Pawła II, trzy lata starszy od Herberta. Rzadko pamięta się, że jest z tego samego pokolenia. Baczyński, Gajcy, Trzebiński – twórcy, którzy zginęli w czasie wojny, na zawsze pozostaną dwudziestoparolatkami. Wokół tych postaci narosła legenda, która niestety nie zawsze idzie w parze z odbiorem dzieła. Bywa nawet, że staje się „zakłóceniem”, sprawia, że zamiast wczytywać się w ich utwory, zaczynamy myśleć schematami.
Dzieło skończone?
Nazwisko Baczyński wywołuje jednoznaczne skojarzenia: pokolenie Kolumbów, walka za ojczyznę, wielka miłość do Basi Drapczyńskiej, tragiczna śmierć obojga w pierwszych dniach powstania warszawskiego. Wielu z nas zna na pamięć kilka utworów poety – oczywiście tych wojennych, recytowaliśmy je przecież na różnych akademiach. Bardziej zainteresowani tematem przeczytali jeszcze pewnie parę erotyków, pamiętają też Ewę Demarczyk śpiewającą o tym, że „tańczą panowie, tańczą panie na moście w Avignon”. I to właściwie tyle…
Mało kto wie, jak duży dorobek pozostawił po sobie poeta, który zginął w wieku 23 lat. Ostatnie lata twórczości Baczyńskiego cechowała szczególna intensywność: wystarczy powiedzieć, że tylko między wrześniem 1941 roku a kwietniem 1942 powstało około stu wierszy. „Wiele razy przekonywaliśmy się, że żywoty, które mają się urwać przedwcześnie i gwałtownie, napełnione są tak intensywną pracą, tak szybkim rozwojem – że zdawałoby się, w ciągu krótkiego okresu zdolne są stworzyć dzieło zupełnie skończone. Czytając tom wierszy Baczyńskiego, nie ma się wrażenia, że jego poetycka czynność została przerwana w pół słowa. Przeciwnie, wszystko w dziele tego młodego, niezwykle utalentowanego pisarza zdaje się być doprowadzone do ostatniej mety” – pisał Jarosław Iwaszkiewicz.
Oczywiście można spekulować, co by było, gdyby Baczyński przeżył wojnę. Czy mielibyśmy kolejnego wieszcza, na miarę wielkich romantyków? Być może. Jednak to, co pozostawił po sobie, wystarczyło, by jego poezja stała się ważnym elementem polskiej tradycji literackiej.
Dorosłość, czyli wojna
„Pokolenie głupio nazwane pokoleniem Kolumbów – stwierdził Zbigniew Herbert. – Chociaż nie jest żadnym odkryciem – i o tym właśnie pisali – banalne odkrycie śmierci, gdy ich dusze pragnęły życia, przygody, Boga i prawdy”.
Tęsknota za Bogiem wypełnia niemałą część dzieła autora „Pokolenia”. Uzmysławia to m.in. wybór wierszy „Noc wiary”, przygotowany przez Waldemara Smaszcza, ukazujący twórczość Baczyńskiego od mniej znanej, religijnej strony. Książkę opublikował dziewięć lat temu Instytut Wydawniczy „Pax”. Lektura tego wyboru pokazuje, jak konsekwentną drogę ku Stwórcy podjął w czasie okupacji poeta, który przed wybuchem wojny zdradzał wyraźnie lewicowe sympatie.
Drogę tę rozpoczyna „Poemat o Chrystusie dziecięcym”, zderzający dziecinne wyobrażenia o Bogu z twardą wojenną rzeczywistością. W poemacie ujawnia się tęsknota za utraconym czasem niewinności. Baczyński należy do pokolenia, dla którego początek wojny jest jednocześnie wejściem w dorosłość. Kiedy wybucha II wojna światowa, poeta ma osiemnaście lat.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Szymon babuchowski