Artur Nowaczewski, „Commodore 64”, Towarzystwo Przyjaciół Sopotu(załącznik do „Toposu” nr 4 z 2005 r.), Sopot 2005, ss. 40.
Niech nas nie myli tytuł tej książki: Commodore 64 Artura Nowaczewskiego to nie instrukcja obsługi prehistorycznego komputera, lecz zbiór wierszy – liryczna opowieść o dzieciństwie, którego ów elektroniczny rekwizyt jest symbolem. Tytuł może się wydawać z pozoru niepoetycki, w rzeczywistości jednak kryje się w nim nostalgia i refleksja nad przemijaniem. To, co całkiem niedawno uważane było za cud „nie tylko techniki”, dziś stanowi zabytek, na który nikt nawet nie spojrzy... Nikt, prócz bohatera tych wierszy i jemu podobnych, którzy rozumieją, że „słaba grafika była bliżej// tego co niewidzialne”, a „to że zwiększa się rozdzielczość,/ wcale nie oznacza, że widać więcej”.
Nasz bohater dużo widział w dzieciństwie, bo też patrzył niebanalnie: kiedy inni chłopcy grali w piłkę, jego bardziej interesował fakt, że „mrówki walczyły na skraju boiska o ogryzek jabłka”. Płynącą rzekę rozkładał na pojedyncze krople, a żaba jawiła mu się jako „skaczące serce”. W tych mikroświatach był już zalążek tego, co miało przyjść później. „Widziałem/ wiele małych śmierci, widziałem swoją śmierć,/ po części, niejasno, w śmierci mrówki, widziałem” – pisze Nowaczewski. Dziecięce przeczucia śmierci to pierwszy krok w dorosłość. Świetnie oddaje to tytuł najdłuższego utworu w tomie – „Noc mleczna”. Można ją skojarzyć z nocą mistyczną, oczywiście złagodzoną, przeżywaną na miarę wieku bohatera. A jednak pełną lęku przed ciemnością i rodzącą pytanie, wcale nie dziecinne: „dlaczego ludzie muszą umierać?”.
Tak więc dorosły wraca do dzieciństwa, które wydaje mu się bliższe metafizyce, a dziecko rozpoczyna swój pęd ku dorosłości – opuszcza piaskownicę, by penetrować nieznane zakątki miasta. Poznawanie świata dokonuje się także poprzez język, dziecięco nieporadny, czasem nawet świadomie chaotyczny. Okazuje się bowiem, że struktura naszej mowy nie do końca odpowiada rzeczywistości. Podobnie brzmiące wyrazy nie muszą wcale nazywać podobnych przedmiotów. Rozbijanie przez Nowaczewskiego związków frazeologicznych budzi skojarzenia z poezją Nowej Fali, jednak, wbrew pozorom, to nie język jest głównym bohaterem wierszy młodego poety. Jego bohater chce zza słów zobaczyć świat, chce także poznać prawdę o sobie. Na razie jednak trwa żmudny proces porządkowania bagażu wiedzy: „ja jeszcze nie piszę, ja mówię, na początku/ były słowa, których nikt nie układał. jestem/ przecież tylko małym puzzlem i dopiero/ potem ułożę się w siebie, takim jakim/ mnie znacie”.
Wydaje się, że 27-letni poeta z Gdańska zabrał się do tej układanki z dobrej strony. Jaki obraz się z niej wyłoni, pokażą następne tomiki, na które z niecierpliwością czekam.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Szymon Babuchowski