Rzeka ludzi płynąca do bazyliki watykańskiej, by pożegnać emerytowanego papieża, świadczyła o tym, że choć ostatnią dekadę spędził w cieniu, milczeniu i na modlitwie, świat o nim nie zapomniał. Wraz z jego śmiercią zamknął się ważny etap w dziejach Kościoła, a zarazem otworzył nowy – odkrywania Benedykta XVI.
Był ojcem mojej wiary, a także uczył miłości do prawdy, liturgii i Pisma Świętego – słyszę od ks. Alfreda Tedesco, gdy dobę po śmierci emerytowanego papieża przecinamy malownicze alejki Ogrodów Watykańskich, zmierzając do klasztoru, który po rezygnacji z posługi Piotrowej stał się jego domem. Z każdą godziną robi się tam coraz tłumniej, a oczekiwaniu na wejście do klasztornej kaplicy, w której wystawione jest ciało zmarłego, towarzyszy klimat modlitwy. Grupa filipińskich zakonnic stojących w kolejce rozpoczyna Różaniec, w który w różnych językach półgłosem włączają się inni. To wyjątkowe pożegnanie za murami Watykanu przeznaczone jest dla osób bliskich papieżowi, kardynałów, biskupów, kapłanów, sióstr, ambasadorów akredytowanych przy Stolicy Apostolskiej i zwykłych pracowników tego najmniejszego państwa świata. – Pamiętam coroczne wizyty Benedykta XVI w rzymskim seminarium i jego improwizowane przemówienia do nas, pełne miłości do Kościoła i Chrystusa. Nigdy nie bał się naszych pytań, doświadczyliśmy miłości pasterza zatroskanego o nasze życie. Dziś dziękuję mu za to, że był dla mnie prawdziwie ojcem – mówi ks. Alfredo, który był w grupie kapłanów wyświęconych w 2012 r. przez Benedykta XVI w bazylice watykańskiej.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Beata Zajączkowska