Z rzeczy świata tego zostaną tylko dwie, Dwie tylko: poezja i dobroć…i więcej nic... C. K. Norwid
Ciągle powstają takie wiersze. Na szczęście. Na znak, że nadzieja nie wyprowadziła się z naszego świata. Nie brak dzieł kultury, które nie zamykając naiwnie (zuchwale?) oczu na pełną prawdę o dramatach ludzkiego losu, pośród tego, co gorzkie, niepewne, tragiczne, bronią prawa do żarliwości, próbują podsycać ufność wobec bytu i życia. Za dziełami stoją twórcy. Przywołajmy wiersz z polskiej poezji najnowszej – przykład współczesnej strategii w obronie tego, co kruchei ufne, przed tym, co ciemnei rozpaczliwe.
Stanisław Barańczak, „Z okna na którymś piętrze ta aria Mozarta”:
Z okna na którymś piętrze ta aria Mozartakiedy szedłeś wzdłuż bloku.
A w tej samej chwiliwaliły się i z gruzów wstawały mocarstwa.
„Non sň piů…” – ten żar róż bez ciężaru, ten żart naśmierć i życie, pędzący za chmarą motyli
anapest tętna. Właśnie ta aria Mozartamiała tu brzmieć, jak gdyby istniała gdzieś karta praw przechodnia spod bloku, której nie gwałcilici inni my, ci z gruzów wznoszący mocarstwa –
gwarancja, że choć jedna zasłona, nie zdartado szczętu płyta, przetrwa;że zawsze uchylijakieś okno czy wyrokta aria Mozarta.Jak gdyby wszystkie dobra zdążyła ta martwaręka niepoczytalnie
zapisać nam, czyli kopczykom gruzów, z których wstawały mocarstwa,w których rosła, wbrew nim,na niczym nie opartawiara, że to nie błąd, że nigdy się nie myliw oknie na którymś piętrzeta aria Mozarta.Waliły się i z gruzów wstawały mocarstwa.
Aria Mozarta jako siła uchylająca nieunikniony wyrok (wydany przez historię? nieszczęście? imperium?) śmierci. A przynajmniej uchylająca okno: na głos, światło, powietrze. Ulotne piękno przeciw bezwładowi brzydoty, potędze zła – w walce nierównej, wydawałoby się… Ale rozumiemy, że siła nadziei przenikająca te wersety (anapest witalnego tętna…) jest nieodparta, nie zdarta jak owa płyta – że przetrwa, mimo wszystko. Owszem, można powiedzieć, że głównym przesłaniem utworu jest wiara w znaczenie sztuki, w rację arii przeciw racjom historii, Mozarta przeciw mocarstwom.
Ale przecież jądro owego przesłania, ta niepokonalność okruszyn piękna w zgrzebnym entourage’u blokowiska i pośród okrutnych meandrów dziejów, ma swoje jeszcze głębsze dno. Skąd i dokąd jest bowiem człowiek, jeżeli w tworzonej przezeń sztuce, w tajemnicy istnienia, którą żyje i którą żyjąc poznaje, znajduje się taka siła i takie piękno? Skąd nadzieja, do której – wobec tylu twarzy śmierci – nie ma przecież „obiektywnie” żadnego prawa? Skąd i dokąd jest człowiek, że ufa?
Kim jest człowiek, że odważa się mieć nadzieję?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Jerzy Szymik, teolog, poeta, profesor KUL