Pieśń jedenasta - Miłość
Ta chwila kiedy niosąc z kuchni szklankę kawy
słuchasz oddechów śpiących w spienionej pościeli
patrzysz jak chłoną ciemność pełnymi ustami
podobni greckim bogom: kobieta i dzieci
a ciemność taka sama jak w czasie stworzenia
Duch Boży w twoim ciele zatrzymał się na noc
i trzeszczą twoje kości bo On cię wypełnia
i świecą twoje oczy jak nów nad Matarnią
możesz zrobić cokolwiek: śmiać się albo płakać
popchnąć swoje istnienie w którąkolwiek stronę
możesz stać się tyranem lub chodzić na palcach
bogacić się lub pościć zostać albo odejść
ale wybierasz miłość i o nic nie pytasz
bo wszystko jest już jasne w ten zimowy wieczór:
to ona powołuje z ciemności do życia
a potem dźwiga z klęczek woła po imieniu
i mnoży się jak wersy tego poematu
zawiesza lampki sensu na zwyczajnych słowach
w niej ścierki naszych sumień parują jak w maglu
ona jest sympatycznym atramentem Boga
patrzysz na twarze śpiących i wiesz że dopóki
twój nocny gość spał będzie wewnątrz twego ciała
nie stanie się nic złego nawet w chwili próby
nie stanie się nic złego w wąwozie przy skałach
i wchodzisz do pracowni kończyć swój poemat
a potwór twojej duszy wlecze się za tobą
prowadzony na srebrnym łańcuszku skupienia
poezją nazywają próżność która słowom
daje czar prostytutki: pozwala im błyszczeć
rozciągać się jak guma szokować uwodzić
i zostawiać klienta z przysłowiowym kwitkiem
lecz ty wiesz że poezja to forma miłości
różnica jest zatarta a jednak istnieje
wbrew temu co się zdaje dzisiejszej epoce:
jak między przypadkowym seksem w dyskotece
a długim pocałunkiem przy torach na mrozie
i biegniesz bez zmęczenia bez znużenia idziesz
a to co niepojęte: szaleństwo i rozpacz
daje ci się oswoić ujarzmić językiem
strzeże cię oko ważki niosą skrzydła orła
a kiedy wreszcie rano kładziesz się do łóżka
obok śpiących głęboko kobiety i dzieci
czujesz jak miłość krąży w zmiętych partyturach
waszych ciał i nie daje przybliżyć się śmierci
jak Muzyka na wodzie albo fragment wiersza
jak żywe Słowo brzmiące w domu przy plebanii
ta sama wieczna miłość wszystkie pieśni śpiewa
rozlewa się po łąkach i wskrzesza umarłych
Śpiew – jak naucza Rilke – nie jest z pożądania,
ani to spełnień jeszcze osiągalnych droga;
śpiew to istnienie. Rzecz łatwa dla Boga.
Lecz kiedy my jesteśmy? A kiedy On skłania
ku naszym bytom Ziemię, gwiazdy, jutrznie?
a jednak dał nam udział w swym świętym misterium
i póki mantra syren błysk słońca w południe
czarny anioł pożądań pychy i zgorszenia
nie zdoła nas odłączyć od Jego miłości
sami będziemy kochać tworząc nowy świat
jesteśmy a znad miasta burzowe obłoki
pcha na spotkanie z nami oddech Boga: wiatr
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Wojciech Wencel